piątek, 29 października 2010

Fafik's travels 9 - BET: Chorwacja - Poreč


Liczący 8000 mieszkańców Porec jest bezdyskusyjnie stolicą chorwackiej turystyki. Rocznie przyjeżdża na tutejsze 50 km wybrzeże około 700000 gości, korzystający ze zwykłego opalania się i pływania w morzu, pieszych wycieczek, rowerowych wypraw, jazdy konnej, nart i skuterów wodnych, nurkowania, latania balonem lub na paralotni, gier zespołowych, wieczornych imprez w klubach i na koncertach.

Stare Miasto ściśle wypełnia półwysep o długości zaledwie 440 i szerokości 200 m.
Główna, starożytna, wykładana kamiennymi płytami, wypolerowanymi milionami ludzkich stóp ulica Decumanus,

stanowi miejski kręgosłup, który jest kulinarno-pamiątkarskim centrum. Stoją przy niej piękne średniowieczne kamienice (głównie gotyckie i jedna, samotna romańska), a na końcu półwyspu odnajdziemy pozostałości rzymskiego forum.
Jednak najsłynniejszym zabytkiem Poreca jest wczesnochrześcijański kompleks katedralny (wpisany na listę UNESCO), składający się z bazyliki, atrium, baptysterium i pałacu biskupa.

Powstał on w VI wieku na zlecenie biskupa Eufrazjana, w miejscu wyburzonego wcześniej kościoła, którego pozostałości w postaci mozaiki podłogowej można podziwiać do dzisiaj.

Bazylika sama w sobie wali po oczach prostotą, jednak tym co zachwyca wszystkich zwiedzających są oszołamiające bizantyjskie mozaiki, pochodzące z tych samych czasów co mozaiki w kościele Hagia Sofia w Stambule.

Po tylu wiekach nadal skrzą się złotem i ferią żywych barw. Do ich wykonania użyto barwionych kamieni oraz całych muszli przegrzebków i ostryg.

Trzykrotnie przedstawiono postać Jezusa Chrystusa.
Najpierw jako Dziciątko w objęciach Matki Boskiej, w otoczeniu świętych i aniołów (drugi z lewej, z modelem bazyliki stoi sam Eufrazjan).
Na łuku umieszczono postacie pierwszych 12 świętych kobiet z Barankiem Bożym pośrodku.
Nad wszystkim góruje Rabbi z apostołami.

Kamienny baldachim nad ołtarzem, wykonany został dopiero w 1277 roku, na wzór tego z katedry św. Marka w Wenecji.
W niewielkim muzeum w pałacu biskupim (niewielka opłata) można obejrzeć mnóstwo elementów kamiennych i fragmentów mozaik z IV wieku,

niektóre fatalnie potraktowane przez wandali,

mozaikową rybę - tajny symbol wczesnych chrześcijan, a obecnie folderowy symbol Poreca,

kamienny tron z VI wieku (dopiero 400 lat później nasz Mieszko pierdział w skórzano-drewniany stołek).

Ciekawostka na sam koniec - Hanka Bielicka w oknie chorwackiej apteki ;)

czwartek, 28 października 2010

Fafik's travels 9 - BET: Chorwacja - Rovingo


W Rovinju zagubiłem się na bite trzy dni, tylko ile można szwendać się po maleńkim Starym Mieście?
Urozmaiceniem pobytu może być rejs statkiem po okolicy.
Dwadzieścia dwie wyspy i wyłaniające się z morza skały, tworzą rezerwat przyrody o niezwykłej bioróżnorodności. Tylko na Katerinie jest podobno 456 rodzajów flory, a wokół Andrei (Crveni)

są najczystsze wody, jakie można sobie wyobrazić (oczywiście można się w nich pluskać).
Łodzie wypływają z portu co pół godziny, kurs trwa około godziny.
My wybraliśmy Glass Boat,

czyli statek ze szklanym dnem.

Na nieszczęście razem z nami płynęła włoska rodzina z dziewczynką, która na widok każdej rybki, krewetki, kraba, muszli, kalosza i innego badziewia dojrzanego w wodzie, napierdalała w tym swoim narzeczu, tak że miałem ochotę rzucić jej się do tętnicy i przerwać cierpienia współtowarzyszy.

Wieczorem wybieramy się do Baru Valentino, otwieranego w sezonie od godziny 18.00, usytuowanego obok maciupkiego, różowego, kościółeczka przekształconego na artystyczną galerię.

Schodzimy stromymi schodkami,

siadamy wprost na skałach (pod tyłek dostaniemy gąbkową podkładkę) i w otoczeniu zakochanych par podziwiamy romantyczny zachód słońca, sącząc megadrogiego, pedalskiego drinka.

Morze po zmroku zostaje podświetlone reflektorami, a chwilę potem rozpoczyna się rovinjska cepeliada.
Z portu wypływają śpiewacy na batanach (regionalna "gondola" - płaskodenna łódź o kwadratowym dziobie) i nucą batinady (wiodący tenor pełni rolę dyrygenta, śpiewając frazę która następnie powtarzana jest w rytm walca przez pozostałych śpiewaków) lub arie da nuoto (słowa i melodie przekazywane są łodzi na łódź, a kolejni śpiewacy dodawają do nich nowe brzmienia).

Kiczu w tym wszystkim (sam bar, drink, zachód, śpiewy, szum fal) ogromna ilość, ale raz na jakiś czas można przecież być niepoprawnym romantykiem ;)

Jak już czytelnicy wiedzą uwielbiam dobrze zjeść, zatem czas przejść do rozkoszy podniebienia.
Na samym początku działalności tego bloga, mój Pan wspomniał przy okazji opisywania twórczości pewnego francuskiego artysty komiksowego, o lokalu Limbo w którym byłem rok temu, odwiedzając Rovinj tylko przelotem.
Kawiarnia idealnie nadaje się na szybki relaks przy kawie w trakcie zwiedzania miasta.
Natomiast na królewską wyżerkę zapraszam do mikrorestauracji Ulika, posiadającej zaledwie kilka stoliczków, kuchnia znajduje się za barem, a za magazyn ingrediencji służy zwykła lodówka.
Z tej okazji stoliki trzeba wcześniej rezerwować.

Całość jak wszystko w tym miasteczku, prowadzona jest z artystycznym zacięciem, więc podanie zwykłego pieczywa,

grzanek,

sałatek,



czy dań głównych


podnosi się do rangi sztuki.

Nocowałem w Pensjonacie "Celestina"

z baaardzo małym basenem.

Tylko po waca komu basenik, skoro niedaleko jest krystaliczny Adriatyk z wielgachnymi meduzami.

środa, 27 października 2010

Fafik's travels 9 - BET: Chorwacja - Rovinj


ROVINJ
ABSOLUTNIE NAJPIĘKNIEJSZE MIASTECZKO CHORWACJI!!!
Powstało na wyspie niemającej połączenia z lądem do 1763 roku.
Mieszkańcy stworzyli gęsto zabudowane miasto, w miarę jak liczba ludności rosła, a miejsca już brakło, ludzie budowali domy dosłownie jeden na drugim. Jednak każdy z nich miał własne palenisko i komin, nadało temu miejscu charakterystyczny, nieuporządkowany wygląd.

Urocze,

wąskie,

brukowane marmurem uliczki,

biegnące przez labirynt starówki,

z pięknymi widoczkami na lazurowe wody,

pełne wszelakiej maści sierściuchów,


słoneczne nabrzeże z kawiarniami i restauracjami,

weneckie pałace i średniowieczne domy

oraz trzydzieści kilka kościołów w obrębie murów staromiejskich, niektóre tak maleńkie że łatwo je przeoczyć, pozwalają na długie wędrówki wzdłuż, wszerz, w górę i w dół miasta.

Całość zdominowana jest przez stojący na szczycie wyspy przeogromny kościół

św. Eufemii.

Początkowym patronem był św. Jurek (pogromca smoków),

jednak truchło kobieciny, zabijanej przez ludzi wspominanego Dioklecjana na różne sposoby - palenie, jadowite węże, łamanie kołem (to jej symbol), wreszcie dała się skonsumować lwom, cudownie przypłynęło morzem w kamiennym sarkofagu

i facet pożegnał się z patronatem nad tym najbardziej włoskim (włoska nazwa - Rovingo) wśród chorwackich miasteczek.

Olbrzymia kampanila z 1680 roku o wysokości ponad 62 m jest wierną kopią dzwonnicy z placu św. Marka w Wenecji.
Zwieńczona jest 4,7 m statuą patronki, która dodatkowo służy za wiatrowskaz.
Wejście na szczyt wieży zdecydowanie! odradzam osobom z lękiem wysokości, gdyż drewniana klatka schodowa ma dość... prowizoryczne schody.

Autentycznie widziałem tam masę ludzi zalewających się rzewnymi łzami (bynajmniej nie ze wzruszenia, że zobaczyli zapierające pierś widoki),

nie dający się długo ruszyć ani w górę, ani w dół.

Miasto jest oazą artystów (malarzy, rzeźbiarzy, fotografów), dając im nieustanne natchnienie do produkowania czasami wątpliwej urody dzieł dla rzesz turystów, przewalających się ulicami do późnych godzin nocnych.

Dopiero przed północą ruch zaczyna zamierać.