Twórczość Pana Tomka Rogalińskiego znam od drugiej
połowy 2011 roku. Jest on jednym z niewielu twórców, których działalność śledzę systematycznie i bardzo ubolewam nad tym, że z jego
bloga pełniącego funkcję oficjalnej strony internetowej, usuwane są stare wpisy oraz zdjęcia prac.
Pan Tomasz porusza się w tematyce szeroko pojętego gender.
W początkowym okresie głównie
rzeźbił w stylu figuratywnym, przedstawiając martwe zwierzęta, ludzkie płody, części ciała, a jego znakiem firmowym stał się ślimak. Z czasem zaczął sięgać po inne środki wyrazu (rysunek, instalacja, haft, fotografia, performance).
Dzięki toruńskiej galerii sztuki
Wozownia, mogłem osobiście skonfrontować się z jego działalnością, na wystawie indywidualnej zatytułowanej "Dwoistość natury ślimaka".
Zaprezentowano niewielką ilość prac, bo raptem siedem.
Może komuś wydawać się, że trochę tego mało, ale dzięki temu można skupić się na odbiorze poszczególnych prac.
|
Wzrastanie, instalacja |
|
Pieśni miłosne, fotografia |
|
Miłość erotyczna, rzeźba |
|
Pająk, haft |
|
Kreacja, instalacja |
|
Miłość, rzeźba |
Problem zaczyna się przy ich odbiorze, bo nie są łatwe. Przydałby się jakiś autorski komentarz, którego w
katalogu niestety brak, na szczęście znajduje się on (jeszcze) w
internecie, zatem nie muszę ryzykować własnej karkołomnej interpretacji, ale dam sobie łapkę uciąć, że przeciętny człowiek z ulicy wykrzyczałby WTF.
Uważam, że twórczość Rogalińskiego jest bardzo mocna, wręcz agresywna, waląc między oczy niczym różowa rękawica bokserska. To dla mnie olbrzymi plus, bo sztuka nie powinna pozostawiać obojętnym, musi drażnić zmysły, wywoływać reakcje. Taki bez wątpienia jest "Pająk" kojarzący mi się z "
Saturnem pożerającym własne dzieci".
Omawiana wystawa przedstawia reprezentatywny wycinek całego spektrum ekspresji Tomka, niestety na tle innych znanych mi prac, przedstawione tutaj są zbyt mało prowokacyjne (oprócz wspomnianego haftu).
Zawiodłem się na pracy, która wcześniej prezentowana była na wystawie "
Praca kobiety nigdy się nie kończy" w krakowskim MCK, gdzie notabene była lepiej wyeksponowana. Po pierwsze jest niechlujna, bo spod futra i pokrywek wyłazi klej. Po drugie, czemu służy zmiana oryginalnych metalicznych zakrętek, na czarne? Może to głupio zabrzmi, ale obecność zwykłych słoików w galerii sztuki, przywodzi na myśl prowokacyjną "
Fontannę" Duchampa. Wymiana kapsli podyktowana została chyba tylko względami estetycznymi.
Sposób prezentacji tych siedmiu prac jest bardzo ascetyczny. Na dość dużej, ciemnej sali, rozmieszczono je równomiernie, podświetlając ostrym, punktowym światłem. Instalacje oraz rzeźby ustawiono na styropianowych postumentach, dodatkowo te drugie przykryto szklanymi gablotami, co sugeruje ich niepowtarzalny charakter. Porównanie tego co jest w rzeczywistości, z tym pokazywanym w katalogu rzuca cień podejrzenia, że przynajmniej w przypadku dwóch prac mamy do czynienia z duplikatami (sic!).
Nie do końca rozumiem klucz do sposobu rozmieszczenia prac, które same w sobie są bardzo konceptualne, dlatego tak ważne w ich odbiorze jest słowo od autora, który wyjaśni wszystkie ich niuanse. W takim wypadku powinny one też nawiązywać dialog między sobą. Jeżeli w zwiedzaniu wystawy posiłkować się będziemy mapką oraz numeracją prac, to narażamy się na chodzenie z kąta w kąt, z którego nie płynie żadna historia (przynajmniej ja takiej nie zauważam), a do tego bezsensownie nadłożymy drogi.
Wspomniany katalog wydany został bardzo estetycznie, jedynie okładka średnio mi się podoba i zdecydowanie lepszy jest jej tył.
Wystawa "Dwoistość natury ślimaka" pokazuje, że Tomasz Rogaliński potrafi wyrażać swoje koncepcje za pomocą bardzo różnych środków wyrazu, niestety z bardzo różnym efektem końcowym.
Rzeźba najlepiej Ślimakowi wychodzi!
Na tle całej jego twórczości ekspozycja prezentuje się przeciętnie. Być może z powodu jej wystawienia w kolebce Moher Power, obawiano się udostępnić te najostrzejsze. Może jakby pokazano te bardziej kontrowersyjne, byłby ferment w mediach, bo nic tak nie zapewnia reklamy, a tak wyszła taka sobie wystawka, do obejrzenia jeszcze przez 10 dni.
Podziwiam Pana Rogalińskiego za upór z jakim wyrabia sobie markę niezależnego artysty, dlatego życzę mu porządnej wystawy i rozgłosu.