sobota, 19 kwietnia 2014

Bizzare bite 10 - Łosoś pod kołderką cytrusowo-korzenną

Jutro Wielkanoc zatem proponuję rybę na śniadaniowy stół.

ŁOSOŚ POD KOŁDERKĄ CYTRUSOWO-KORZENNĄ 
Składniki:
0,5 kg filetu z łososia (świeży),
0,5 kg marchewki,
pół selera,
2 pomarańcze,
1 grapefruit,
1 cytryna,
pół puszki ananasa w kostce + cały sok,
4 łyżki rodzynek,
4 łyżki płatków migdałowych,
4 łyżki cukru,
łyżeczka soli,
łyżeczka gałki muszkatułowej,
łyżeczka czarnuszki,
pół łyżeczki ostrej papryki,
liść laurowy,
szklanka wody.
Czas przygotowania: 1,5 godziny.

Sposób przygotowania:
Rybę porcjujemy, korzenie i owoce (oprócz cytryny) obieramy, kroimy w kostkę (2 marchewki w centymetrowe talarki), cytrynę porządnie szorujemy i kroimy na pół centymetrowe plastry.
Do garnka z szerokim dnem wlewamy wodę i sok z ananasa, wrzucamy warzywa oraz cytrusy (bez ananasa). Posłodzić, posolić, przyprawić, zamieszać, na wierzch położyć kawałki ryby, doprowadzić do wrzenia i dusić na małym ogniu przez 25 minut. Nie mieszać.
Następnie wyjąć rybę na osobny talerz, odcedzić resztę składników, a płyn zredukować na ogniu do połowy, dodając do niego rodzynki, migdały oraz ananasa.
Znowu cedzimy, wywar dodajemy do poprzednich składników (uprzednio wyjmując marchewkowe talarki oraz połowę cytrynowych plastrów) i miksujemy na jednolitą, puszystą masę.
Łączymy to z ananasem, migdałami, rodzynkami oraz talarkami marchwiowymi. Podgrzewamy.
Na dno wysokiego pojemnika wylewamy część masy, na to wykładamy kawałki ryby, zakrywamy częścią masy, znów ryba itd.
Na wierzch reszta masy. Dekorujemy płatkami migdałów, rodzynkami oraz plasterkami cytryny.

Można jeść od razu. Jednak proponuję włożyć do lodówki na kilka godzin i konsumować na zimno jak się wszystko przegryzie.

ŻYCZĘ ZDROWYCH, POGODNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH.

środa, 9 kwietnia 2014

Dwoistość natury ślimaka

Twórczość Pana Tomka Rogalińskiego znam od drugiej połowy 2011 roku. Jest on jednym z niewielu twórców, których działalność śledzę systematycznie i bardzo ubolewam nad tym, że z jego bloga pełniącego funkcję oficjalnej strony internetowej, usuwane są stare wpisy oraz zdjęcia prac.
Pan Tomasz porusza się w tematyce szeroko pojętego gender.
W początkowym okresie głównie rzeźbił w stylu figuratywnym, przedstawiając martwe zwierzęta, ludzkie płody, części ciała, a jego znakiem firmowym stał się ślimak. Z czasem zaczął sięgać po inne środki wyrazu (rysunek, instalacja, haft, fotografia, performance).

Dzięki toruńskiej galerii sztuki Wozownia, mogłem osobiście skonfrontować się z jego działalnością, na wystawie indywidualnej zatytułowanej "Dwoistość natury ślimaka".
Zaprezentowano niewielką ilość prac, bo raptem siedem.
Może komuś wydawać się, że trochę tego mało, ale dzięki temu można skupić się na odbiorze poszczególnych prac.
Wzrastanie, instalacja
Pieśni miłosne, fotografia
Miłość erotyczna, rzeźba
Hodowla, instalacja
Pająk, haft
Kreacja, instalacja
Miłość, rzeźba
Problem zaczyna się przy ich odbiorze, bo nie są łatwe. Przydałby się jakiś autorski komentarz, którego w katalogu niestety brak, na szczęście znajduje się on (jeszcze) w internecie, zatem nie muszę ryzykować własnej karkołomnej interpretacji, ale dam sobie łapkę uciąć, że przeciętny człowiek z ulicy wykrzyczałby WTF.
Uważam, że twórczość Rogalińskiego jest bardzo mocna, wręcz agresywna, waląc między oczy niczym różowa rękawica bokserska. To dla mnie olbrzymi plus, bo sztuka nie powinna pozostawiać obojętnym, musi drażnić zmysły, wywoływać reakcje. Taki bez wątpienia jest "Pająk" kojarzący mi się z "Saturnem pożerającym własne dzieci".
Omawiana wystawa przedstawia reprezentatywny wycinek całego spektrum ekspresji Tomka, niestety na tle innych znanych mi prac, przedstawione tutaj są zbyt mało prowokacyjne (oprócz wspomnianego haftu).
Zawiodłem się na pracy, która wcześniej prezentowana była na wystawie "Praca kobiety nigdy się nie kończy" w krakowskim MCK, gdzie notabene była lepiej wyeksponowana. Po pierwsze jest niechlujna, bo spod futra i pokrywek wyłazi klej. Po drugie, czemu służy zmiana oryginalnych metalicznych zakrętek, na czarne? Może to głupio zabrzmi, ale obecność zwykłych słoików w galerii sztuki, przywodzi na myśl prowokacyjną "Fontannę" Duchampa. Wymiana kapsli podyktowana została chyba tylko względami estetycznymi.

Sposób prezentacji tych siedmiu prac jest bardzo ascetyczny. Na dość dużej, ciemnej sali, rozmieszczono je równomiernie, podświetlając ostrym, punktowym światłem. Instalacje oraz rzeźby ustawiono na styropianowych postumentach, dodatkowo te drugie przykryto szklanymi gablotami, co sugeruje ich niepowtarzalny charakter. Porównanie tego co jest w rzeczywistości, z tym pokazywanym w katalogu rzuca cień podejrzenia, że przynajmniej w przypadku dwóch prac mamy do czynienia z duplikatami (sic!).

Nie do końca rozumiem klucz do sposobu rozmieszczenia prac, które same w sobie są bardzo konceptualne, dlatego tak ważne w ich odbiorze jest słowo od autora, który wyjaśni wszystkie ich niuanse. W takim wypadku powinny one też nawiązywać dialog między sobą. Jeżeli w zwiedzaniu wystawy posiłkować się będziemy mapką oraz numeracją prac, to narażamy się na chodzenie z kąta w kąt, z którego nie płynie żadna historia (przynajmniej ja takiej nie zauważam), a do tego bezsensownie nadłożymy drogi.

Wspomniany katalog wydany został bardzo estetycznie, jedynie okładka średnio mi się podoba i zdecydowanie lepszy jest jej tył.

Wystawa "Dwoistość natury ślimaka" pokazuje, że Tomasz Rogaliński potrafi wyrażać swoje koncepcje za pomocą bardzo różnych środków wyrazu, niestety z bardzo różnym efektem końcowym.
Rzeźba najlepiej Ślimakowi wychodzi!
Na tle całej jego twórczości ekspozycja prezentuje się przeciętnie. Być może z powodu jej wystawienia w kolebce Moher Power, obawiano się udostępnić te najostrzejsze. Może jakby pokazano te bardziej kontrowersyjne, byłby ferment w mediach, bo nic tak nie zapewnia reklamy, a tak wyszła taka sobie wystawka, do obejrzenia jeszcze przez 10 dni.

Podziwiam Pana Rogalińskiego za upór z jakim wyrabia sobie markę niezależnego artysty, dlatego życzę mu porządnej wystawy i rozgłosu.