Kolejne BFK za pasem.
O ile zeszłoroczna impreza była mocno kameralna, to tym razem zebrało się więcej luda.
Nektarem nęcącym komiksowe pszczółki był Szymon B., który sam nie stronił od polskiego miodku pitnego, podczas sesji autograficznej;)
Przyznaję, że po raz pierwszy zdarzyło mi się widzieć (a jestem etatowym kolejkowiczem), zgodnie stojących w jednym sznurze ciał, zwykłych czytelników, jak i komiksowych celebrytów.
To tylko pokazuje skalę fanatyzmu, na punkcie tego Pana.
Wracając do samej imprezy, nadal uważam ją za moją ulubioną, z całego kalendarza festiwali.
Plusów jest kilka:
- samo miasto Gdańsk (wiem dla wielu jest to spory minus, bo położony peryferyjnie na mapie kraju),
- interesujące tematy spotkań,
- pełen profesjonalizm organizatorów,
- fajna pora roku,
- darmowy wstęp i ciekawy katalog.
Chyba najbardziej podoba mi się sama organizacja, bez napinania się, bez rozbuchanego do granic możliwości grafiku zajęć.
Widać, że dobrze znają swoje siły na zamiary.
BFK jest małym festiwalem (raczej takim pozostanie), natomiast w przypadku Łodzi, czy Warszawy, odnoszę wrażenie, że ludzie za nie odpowiedzialni, z jednej strony starają się pokazać, jakie one są wielkie, atrakcyjne i superhiperduper, a mentalnie cały czas tkwią w niszowo-konwentowych klimatach, od których zaczynali.
Lista grzechów jest spora:
- obsuwy kolejnych punktów programu,
- mylenie i nie rozpoznawanie zaproszonych artystów, przez osoby odpowiedzialne za posadzenie ich przy stolikach autografowych,
- totalny chaos podczas samej sesji,
- brak klarownych zasad wrysowywania się, stąd zdarzają się chamy stojące z całymi naręczami komiksów, dla cioci, brata, sąsiadki i chorej siostrzenicy, wpychanie się w kolejkę i zajmowanie miejsc dla gromady nieobecnych kumpli (tak ciężko uregulować ją taśmociągiem, jak na lotniskach?),
- rozlokowanie atrakcji po całym mieście,
- często błędny zakres czasowy, przeznaczony na spotkanie z danym artystą (za krótko, za długo),
- sadzanie przy sąsiednich stolikach, gwiazd różnego formatu (do jednej stoją dzikie tłumy, a druga w tym czasie nerwowo dłubie w nosie).
- osoby teoretycznie pilnujące ludzi w kolejce, zamiast starać się wyciszać, często-gęsto gorące emocje, sami jeszcze je windują.
Podejrzewam, że stopień wyszkolenia tych ludzi, w zakresie pierwszej pomocy, panowania nad tłumem itp. jest mierny.
Najgorsze jest to, że te same błędy powtarzają się na każdej imprezie.
Totalna stagnacja w tych sprawach, tylko program z roku na rok bogatszy ;]
Na małych festiwalach tych problemów nie ma, bo i atrakcji mniej, jednak na dużych chyba za coś płacę w ramach wstępu.
No tak.
Plakaty, ulotki, medialna promocja, katalogi, wikt i opierunek dla gwiazd.
To kosztuje ;)
Na fanów, dla których jest to robione, już nie starcza.
Osobiście wolałbym, mniej atrakcji, mniej gwiazd, mniej imprez towarzyszących, na które i tak nie mam czasu, byle miało to ręce i nogi.
Tak właśnie jest na tych mniejszych festiwalach (BSzK, Ligatura, BFK, LeSzeK).
Wracając na zakończenie do tegorocznego Bałtyckiego Festiwalu Komiksowego, najbardziej pozytywnym zaskoczeniem była La Masakra ;DDD
Zgadzam się z Grzegorzem Januszem, że to może być polski, komiksowy album roku.
ZAJEBIOZA!!!
Subiektywna relacja znajduje się u Olgi Wróbel, która była wyjątkowo zapracowana ;)
Zwyczajowo kończąc, przedstawiam moje ssssskarbeńka dwa ;D
Na pytanie RongRong Luo, co ma narysować?
Wyjątkowo, jak nigdy, zamiast powiedzieć to co zwykle, czyli postać kobieca, wzruszyłem tylko ramionami ;]
Po części dlatego, że moja znajomość angielszczyzny ogranicza się do... rozumienia jej, po części, chciałem się przekonać, co narysuje sama z siebie.
Spodziewałem się Czerwonego Królika, otrzymałem profil... dziewczęcia ;D
Chyba mam to na ryju wymalowane, że specjalizuję się w kolekcjonowaniu lasek ;)))
U Simona, miałem sprecyzowaną prośbę, zatem z pomocą tłumaczącej Olgi, pokornie błagałem o biblijną Marię Magdalenę, bądź Maryję w ciąży ;)
Chyba wziął mnie za zboczeńca (zatem prawidłowo).
Naszkicował Matko Bosko z Jezuskiem i Trzema Królami Pingwinami.
Ma chłop fantazję ;DDD
Zupełnie pozafestiwalowo, miałem przyjemność poznać Ewę & Gosię, wręczając tej pierwszej nagrodę za wygraną w pierwszym, blogowym konkursie.
Bardzo sympatyczne dziewczyny ;)
Dodatkowo, przekonałem się na własne oczy, jaki komiksowy ugór, próbowało uprawiać wydawnictwo Abiekt.
Tym bardziej podziwiam ;)
hahaha:DDDD
OdpowiedzUsuńa pingwiny różnorakiej rasy...no nie mogę;DDDD perełka...
szkoda, że nie zleciłam Ci wyściskania ode mnie sympatycznego, pozafestiwalowego duetu ;(
:D ...pingwiny są zajebiaszcze...no i ten dziwaczny niby wielbłąd w tle ;D
OdpowiedzUsuńPoczątkowo nie zaczaiłem, że to wielbłąd jest ;D
OdpowiedzUsuńSydoniu, jakbyś wiedziała, że się spotkam, to pewnie byś zleciła, ale kolejnym razem mogę w Twoim imieniu walnąć którąś torebką ;)))
;))
OdpowiedzUsuńno pewnie że wielbłąd robi za wzgórze;)
torebką? świetnie, ale tylko papierową i bez zawartości;D
te pingwiny musiały na czymś dotrzeć przecież ;)
OdpowiedzUsuńUmawiałem się na cekiniastą, ze sporą kosmetyczką wewnątrz ;D
OdpowiedzUsuńAle pingwiny, na wielbłądzie???
Co za kwas ;)))))))))
Hadesie, a dlaczego by nie ;)?
OdpowiedzUsuńW sumie masz rację ;)
OdpowiedzUsuńTo mów od razu,że zamierzasz atakować czerwoną walizą;)
OdpowiedzUsuńto już wolę sama osobiście je "wyściskać";D
No czepili się biednych pingwinów i cudacznego wielbłąda...a tam wynurza się z ziemi pod pingwinem środkowym coś na kształt penisa ;D? czy mi się majaczy? a może na kwasie jestem :P...hmmm
OdpowiedzUsuńw temacie pingwinów;) :
OdpowiedzUsuń...ostatnio słyszałam, że jak jest ochota, to i pies kota wyłomota...
A może to bezgłowy kurczak jest...nielot jakiś?
OdpowiedzUsuńHadesie :)
OdpowiedzUsuńNorbercie, też mi się skojarzyło ;), ale już nic mówić nie chciałam.
:DDD
OdpowiedzUsuńja wiem, to swoisty test Rorschacha;)
no i wyszło co Wam w głowach siedzi;PPP
Mi nie wiele...bo sienem i słomą wypchana:P...głowa się znaczy ;)
OdpowiedzUsuńTaaa...
OdpowiedzUsuńchyba w sianie słomą kuty ;P
Kuty w sianie być może ale nie słomą ;P
OdpowiedzUsuń*Norbert
OdpowiedzUsuńpokuty Ci trza jak nic;D
oj...trza.. trza, a z tym kuciem dla wyjaśnienia widłami odganiali jak dziecięciem byłem ;P
OdpowiedzUsuńw mojej to zielone migdały ;)
OdpowiedzUsuń*N.
OdpowiedzUsuńczyś Ty się cykuty naźarł, szaleju jakiegoś??? od tego się UMIERA!!!!
N. raczej zeżarł poziomki z S. miseczek ;D
OdpowiedzUsuń*hds
OdpowiedzUsuńwchłonął chyba razem z miseczkami;) mi jak kiedyś chomiczek zźarł, a właściwie skosztował bluzeczki, to zszedł nim zdążyłam go złapać...
Zaczynam się martwić o N.
Norberciku, mów coś do mnie jeszcze, ocenię stopień porażenia;)
*N.
OdpowiedzUsuńmówisz szeptem??? bo nic nie słyszę!!!
:}nie bawię się już z Wami...
OdpowiedzUsuń[ S. obrusza się ostentacyjnie, zabiera zabawki (widły, kajdany i swoje miseczki) i idzie piulkać]
dobranoc prosiaczki;)
Piękna impreza, gratuluję zdobyczy rysunkowych, a wielbłąd wygięty w mozarabski łuk jest jeszcze lepszy niż etniczne pingwiny ;D
OdpowiedzUsuńCiekawa teza o kolekcjonowaniu lasek, może ktoś zwęszył te szkielety na strychu? (vide skecz MP o mleczarzach)
Sydoniu, ale chyba jeszcze tu wrócisz, hmmm ;)?
OdpowiedzUsuń;) czyli się impreza udała ;P
OdpowiedzUsuńzatem raduje się niczym dzieciątko w łonie Elżbiety podczas nawiedzenia- eeeeeee dziś to chyba mnie wszystko raduje ;P
(mimo mega mega kaca- nie tylko procentowego- ale techno-party'owego ;P )
Doro & Freak- dzięki za wczoraj ;)
Sydoniu, NordBerdowi chyba rzeczywiście te poziomkowe miseczki zaszkodziły ;)
OdpowiedzUsuńDoro, laski kolekcjonuję ino na papierze ;D
Techno-party i Kimon?
Nie wierzę!!!
Mam aż tak zgubny wpływ na Ciebie ;DDD
I to jest zaskakujący detalik ;P
OdpowiedzUsuńTen tajemniczy kształt na środku to łapy wielbłąda z pazurami, które Bisley dodał w ostatnim rzucie fantazji :)
OdpowiedzUsuń;P to nie Ty- chciałbyś ha ha ha
OdpowiedzUsuńczego się nie robi z radości i sukcesów innych :D nie mogłem inaczej ;P
Ostatnia tajemnica bisleyowego szkicu została wyjaśniona przez Olgę W., która ukradkiem gwieździe miód wychłeptywała ;))))))))))
OdpowiedzUsuńDzięki za link i współdzielenie odczuć ;D
Kimon, jak to nie ja???
A kto od początku znajomości, edukuje Ciebie w tym zakresie, podając podobieństwa techno do szamańskich rytmów ;>
;P może i edukujesz, może i wciskasz- ale niestety reformy nie przejdę- już kiedyś powiadałem, że te dźwięki są dla mnie za wysokie, dostaję mózgościsku- może szybkość wybijanych rytmów i wpadanie w trans jest zbliżone do szamaństwa, ale bez przesady ;) muzyka muzyce jest przecież nierówna ;P tu mamy żywe instrumenty tam maszynowy jazgot!!!
OdpowiedzUsuńNie każde "techno" jest maszynowym jazgotem ;P
OdpowiedzUsuń