czwartek, 16 czerwca 2011

Kobuz 3 na wsi

Prawie rok temu przywoływałem z otchłani pamięci, miniony urok rodzinnej wsi.

Jakoś tak znowu zebrało mi się na wspominki, zatem przeglądając rodzinne, olbrzymie archiwum fotograficzne (pykanie zdjęć to jedna z wielu form ekspresji mojego taty), natrafiłem na fenomenalną perłę kronikarską!!!

Wyobraźcie sobie, że w czasach schyłkowej komuny (jakiś 1985 rok), na zapyziałym, ubłoconym, szarym osiedlu PGR, przed jednym z kilku niskich bloków, zawisł... szybowiec.

Lotnictwo to chyba największy ojcowski konik.
Odkąd sięgam pamięcią, kleił modele, jeździł z nimi na zawody, przywoził z nich nagrody i mistrzowskie tytuły, ciągał nas po pokazach lotniczych oraz był zawsze pierwszym, wiejskim gapiem, gdy gdzieś w okolicy wylądowało coś fruwającego.

Zatem jakoś specjalnie się nie zdziwiłem, gdy tato pewnego lata, przed naszym blokiem, postawił metalowy postument, na którym zmontował przywieziony w częściach (nie pytajcie skąd i jak go zdobył) szybowiec - SZD-21-2B Kobuz 3.

Ależ to była sensacja dla wieśniaków oraz frajda dla dzieciaków ;)
Do kabiny można było wchodzić i bawić się w prawdziwych pilotów, tym bardziej że stery były całkowicie sprawne.
Jedynie pulpit sterowniczy został wymontowany,

ale już takie gumowe ustrojstwo, do którego piloci sikali w trakcie lotu, pozostało i też było sprawne ;D

Po latach stania na wolnym powietrzu, bez odpowiedniej ochrony i konserwacji oraz przy intensywnym, szczeniackim użytkowaniu, szybowiec uległ rozpadowi ;]
Pozostały same metalowe wsporniki, które obecnie służą do rozpinania linek na pranie.

Jak się kiedyś dowiedziałem, że obecnie ten konkretny model jest absolutnym, kolekcjonerskim rarytasem (zbudowano tylko 31 sztuk, do naszych czasów dotrwały jakieś pojedyncze niedobitki), to się tylko złapałem za głowę.

Pozostały cudowne wspomnienia, kilka zdjęć i prawdopodobnie jakieś detaliczne pozostałości, w ojcowych hałdach śmieci... ups znaczy się pamiątek i potrzebnych rzeczy ;D

16 komentarzy:

  1. ;P masz- nie pitol, że cicho ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze mi łaskę robi ;]
    Cham ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przespałam się z kwestią i szybowca, a obudziłam się z tezą.

    Post jest techniczny, nie łapie za serducho. Potrzebowałabym móc bardziej się wczuć w tego chłopca, który tym szybowcem szybuje przez podwórko. Jakieś uczucia, doznania z tamtego czasu, bardziej osobiście, żebym te tęsknoty, spełnienia, czy ja wiem co tam było mogła znaleźć w sobie. Albo tego ojca i jego tęsknoty? Tęsknota i strach przed lataniem, to jest temat.

    Schulz (Bruno)genialnie podszedł do takich klimatów, jak napisał o ojca hodowli egzotycznych ptaków - jeśli dobrze pamiętam rozgonionych na cztery wiatry przez wszechwładną Adelę. A może sam je wypuścił.

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze tu jest temat wolność i ograniczenia jakie daje człowiekowi natura, vs wolność i ograniczenia jakie daje ww. technika.

    W tym aspekcie ten hipotetyczny felieton mógłby być też o moim ojcu, miłośniku wszelkich maszyn ułatwiających harówę, z maszynką do obierania młodych ziemniaków na czele ;)

    Ale, ale, mówiąc o harówie - ja tu nie będę odwalać całej roboty ;) Człowiek musi się najpierw sam trochę wysilić, żeby nieco ogarnąć samego siebie, a potem dopiero można oczekiwać pomruków zrozumienia i okrzyków zachwytu. Czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozbroiły mnie Twoje komentarze, Aneto.

    Jak się tak wgłębić, to wszystkie moje, wspomnieniowe wpisy są bardzo... techniczne ;)

    Suche przedstawienie faktów, bez tej całej uczuciowej otoczki ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra, jeszcze jeden temat tu jest. Że Ty uważasz, że on roztrwonił swoje skarby, w sensie nie spieniężył ich.

    Takiego fachu się uczę, sapera ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poza tym nie wszystkie - w zwierzakach dałeś fotę swoją z kotką i ta fota była totalnie rozbrajająca :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Kwestia "roztrwonienia swoich skarbów" to już Twoja mała nadinterpretacja.

    Każdy z nas posiada(ł) coś "bezwartościowego", dopiero przypadek lub inna osoba, pokazują nam realną cenę tego czegoś ;)
    Nie znamy dnia i godziny, gdy dobrowolnie pozbywamy się góry pieniędzy, jednakże nikt nie odbierze nam wspomnień oraz doświadczeń, związanych z tą rzeczą ;D

    Zresztą tutaj mam tak jak father, czyli jestem śmieciarzem... muzealnikiem ;)))

    Jakbym dał fotkę "zwisający ze skrzydła szybowca", też byłaby rozbrajająca ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. O to to właśnie :)

    Z punktu widzenia stylu blogowego, to moim zdaniem super, że jest takie suche. Potrzebny jest jeden mały szczegół z innej bajki. Zwłaszcza, że Twoim walorem akurat jest ta powalająca aparycja :)

    Masz rację z tym muzealnictwem i że to tylko kwestia czasu, żeby się okazało że warto :) Np. wśród minerałów wystawionych w holu AGH w Krk widziałam kupę dinozaura - w roli bezcennej skamieliny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawie jak puszkowany kał, w roli dzieła sztuki ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Lepiej, bo już nie śmierdzi ;D

    Wracając jeszcze na moment do poprzedniego wątku - no chyba, że już nie chcesz jechać ślicznym chłopcem, to w takim razie prawdopodobnie trzeba się wysilić i poszukać jakichś innych nęcących skarbów do podszlifowania ;)

    Z tego co się zorientowałam, blogerzy to szalenie uczuciowe zwierzęta ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja robię taką sprytną, gównianą zasłonę dymną, odwracającą uwagę od mych wątpliwych walorów, a ta swoje ;P

    W kwestii blogowych uczuć jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znamy te manewry ;D

    Podoba Ci się to, czy nie, walory są niewątpliwe i przypuszczam, ze trzeba mieć wielką siłę ducha, żeby z tym żyć i nie popaść w rozmaite skrajności ;P

    Ale to oddzielny temat, może kiedyś jeszcze będzie okazja, a na mnie czeka moja gówniana robota - oddalam się, by się utopić w słodkim świecie Księżniczek Disneja ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. oooooooo jak się miło zrobiło ;P
    wystarczyło tylko potupkać nóżką, nosem pokręcić, a pogoniło to lawinę wspomnień, przemyśleń i refleksji ;P
    kolejny HaDeSowych haczyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ekstremistą już jestem, ale nie wiem czy przez to ;)
    W trakcie pracy uważaj na czyhających siedmiu krasnoludków ;>

    Kimonku, trzeba jakoś ludzi motywować do działań, jak nie marchewką to batem ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. autora blogu: Uratować od zapomnienia - Kobuz 3 na wsi , proszę o kontakt : biuro@matlux.pl

    OdpowiedzUsuń