piątek, 18 stycznia 2019

Korzenie Trójkąta

Wczoraj poszedłem na wernisaż wystawy fotograficznej "Korzenie", która będzie gościła w bydgoskim Muzeum Fotografii do końca lutego.
Prezentowane fotografie powstały na plenerze "Trójkąt", a kilkoro artystów było obecnych podczas otwarcia.
Wybrałem się tam w towarzystwie Panka i jego zjawiskowej partnerki Julii.
Wystawa jest skromna, składająca się z 19 prac, wykonanych w różnych technikach fotograficznych, czasem lepszych, czasem gorszych, ale to już kwestia gustu.
Podoba mi się pomysł nie podpisywania zdjęć bezpośrednio, tylko na przygotowanej specjalnie "mapce". 
Zastanawiam się jaki był wpływ twórców na sposób prezentowania ich prac, a ile było inwencji kuratorki Katarzyny Tyburskiej, ponieważ nie ma tutaj jednolitej, tylko zróżnicowaną ekspozycję.
Mam problem ze znalezieniem wspólnego klucza, do interpretowania wystawy jako całości.
Jeśli miałbym założyć, że tytułowymi organami są prezentowane prace, to bronią się tylko jednostki, bo znając twórczość większości artystów, wskazałbym bardziej solidne "korzenie", choć tutaj muszę przyznać, że na plus zaskoczyli mnie twórcy, których dotychczas nie kojarzyłem.
Gdyby wystawa miała po prostu tytuł wzięty od nazwy pleneru, gdzie powstały prezentowane fotografie, czyli "Trójkąt", nie doszukiwałbym się w nich głębszej treści, tylko uznał całość jako przekrojową prezentację.
Mam jednak wrażenie, że poprzez takie zatytułowanie oraz kuratorski komentarz, mamy tutaj do czynienia z wystawą, za którymi nie przepadam, być może dlatego, że jestem psiakiem o zbyt małym rozumku i ich po prostu nie ogarniam, a wrzucam do szuflady z napisem "Artystowskie szarpanie korzenia", czyli dopisywanie ideologii, artyzmu i treści tam gdzie ich nie ma.
 Czy polecam obejrzenie tej wystawy?
Tak!
Przy założeniu, że każdej pracy poświęcimy minutę kontemplacji, całość nie zajmie nam więcej czasu niż 20 minut, a niektóre z tych zdjęć warto jednak zobaczyć na papierze, a nie monitorze komputera.