poniedziałek, 28 października 2019

Amsterdam lądowy

Nie samymi kanałami Amsterdam żyje, choć z nich głównie słynie.
W herbie oraz powszechnej symbolice i oznakowaniu miasta dominują trzy równoramienne iXy.
Bynajmniej nie wynikają z obecności tutaj słynnej dzielnicy czerwonych latarni, gdzie panie trudniące się najstarszym zawodem świata, wystawiają siebie w przeszklonych witrynach. Nie jest to również pisemny, powszechny zapis trzech buziaczków. Pochodzą od krzyża świętego Andrzeja, na którym został on zabity, a najprawdopodobniej symbolizują trzy plagi (wodę, ogień i dżumę), które dotknęły to miasto w średniowieczu. Najstarszy taki symbol odkryto na szczypcach datowanych na około 1350 rok.
"Dziwnym trafem" w subiektywnie porównywanym Gdańsku, również pojawiają się w herbie takie krzyże, tylko że dwa.
Centralnym punktem transportowym, gdzie zbiegają się różne środki transportu publicznego (kolej, tramwaje, autobusy i promy wodne).
W autobusach i tramwajach funkcjonuje serwis, który udzieli niezbędnych informacji i sprzeda bilety, które należy aktywować przy każdym wejściu oraz wyjściu z pojazdu.
Transport kołowy uzależniony jest od wodnego, ponieważ miasto podzielone jest szeroką rzeką Ij, do której wpada mniejsza Amstel, a na większych kanałach znajdują się zwodzone mosty, podnoszone gdy przepływa prom lub statek.
Ruch samochodowy na terenie Starówki jest mocno ograniczony.
Skoro Holandia to bogata infrastruktura rowerowa.
Promy rzeczne są darmowe.
Z poziomu ulicy widać, że bardzo wiele starych kamienic jest mniej lub bardziej pochyłych. Wynika to z tego, że teren na którym powstał Amsterdam, umocniony został drewnianymi palami, które po prostu niszczeją po tylu latach.

Wodny Amsterdam

Dzielnica Czerwonych Latarni 
Nie mam zbyt wiele do napisania o Amsterdamie, ponieważ liznąłem go w psim pędzie, bez możliwości delektowania się i odkrywania tajemniczych zaułków.
Wpadliśmy tutaj z Pankiem na jeden dzień i podczas gdy on spełniał się ofelionowo, ja chłonąłem maksymalnie to co mijaliśmy.
Czysto subiektywnie miasto to kojarzy mi się jako mix Wenecji z Gdańskiem.
Zwodzony mostek
Hydroponiczne trawniki
Barka mieszkalna z tarasem wychodzącym bezpośrednio na kanał
Rzadki przykład amsterdamskiej moderny
Przeróżne kształty i wielkości kamienic
Barkowe markiety
Amsterdam Centraal
Parking rowerowy na barce

środa, 23 października 2019

Fabryka klompów

Klompy to tradycyjne drewniaki holenderskie, robione z jednego kawałka drewna.
Współcześnie w Holandii kojarzą się z wieśniactwem, więc większość produkcji idzie na rynek turystyczny, a szkoda bo wbrew topornym pozorom jest to obuwie lekki i wygodne.
Niedawno odwiedziłem klompową manufakturę, w której mogłem zobaczyć cały proces powstawania drewniaków.
Do produkcji używa się jeszcze mokrego (łatwość obróbki) drewna topolowego lub wierzbowego, z którego wycina się klocki w odpowiednim rozmiarze.
Następnie wędrują one do pierwszej skrawarki, gdzie według dębowej matrycy nadaje się im zewnętrzny kształt, zawsze w parze, ponieważ maszyny od razu wykrawają prawy i lewy but.
Kolejna maszyna służy do drążenia klompów wewnątrz.
Bliźniaczo podobna drąży bardziej dokładnie.
Następnie zostają zeszlifowane przody i tyły, które do tej pory służyły za osie produkcyjne.
Gotowe drewniaki trafiają na trzy tygodnie do suszarni, gdzie leżakują w temperaturze 30 stopni.
Rozpiętość rozmiarowa jest ogromna, do tego dostępnych jest kilka modeli, w różnych rozmiarach.
Końcowy etap to szlifowanie, malowanie i lakierowanie.
Kupując takie obuwie bezpośrednio u producenta ma się gwarancję indywidualnego dopasowania klompa do stopy.
Fabryka w Enter posiada certyfikat pobicia rekordu Guinnesa, ponieważ w 1991 roku wyprodukowano tam największego klompa, z jednego kawałka drewna. Jego wymiary to 403 cm długości, 171 cm szerokości i 169 cm wysokości, a żywicza replika stoi przed zakładem. Oryginał po prostu zgnił i się rozpadł.



wtorek, 1 października 2019

Sztuka DC czyli Świt bohaterów

Łódź często w nerdowskim środowisku nazywana jest polskim Gotham i właśnie do tego miasta w miniony weekend zawitała wystawa "Sztuka DC. Świt bohaterów". Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, po pierwsze obchodzimy stulecie polskiego komiksu, po drugie osiemdziesiąty jubileusz obchodzi Batman, po trzecie superbohaterowie dzięki kinematografii przeżywają swój renesans.
Sama wystawa jest nie lada gratką, ponieważ zgromadzono na niej tysiące przeróżnych artefaktów (oryginalne plansze i okładki komiksowe, kostiumy z filmów, grafiki koncepcyjne, elementy scenografii, a nawet imponujący Batpod, czyli motocyklową bestię Mrocznego Rycerza).
Warte jest to grube miliony zielonych (podobno ubezpieczone jest na sumę 20 mln dolarów). Sprowadzenie wszystkiego kosztowało około 3 mln złotych (połowa to haracz dla DC/Warner, reszta to kwestie organizacyjne). Łódzkie władze dostały ostre cięgi za marnowanie takiej ilości hajsu na jakieś "komiksiki", jednak prawdopodobnie nigdzie indziej w Europie (wcześniej był Paryż i Londyn) jej nie zobaczymy.
Nie jest ona pozbawiona drobnych wad, ale z czystym sumieniem zachęcam do jej obejrzenia na żywo. Miejsce jej prezentacji jest idealne, czyli Hala Maszyn w EC1, które aż się prosi żeby na tą okazję podrasować różnymi pierdoletami nawiązującymi do tematyki, typu wielka flaga lub olbrzymi baner z dumnym "S", kula Daily Planet, czy świecący w nocy Batsygnał. Oczywiście z racji i tak rozbuchanych finansów jest znacznie skromniej.
Wejście może nie oszałamia i niezbyt zachęca do wizyty, jednak wnętrze to już inny świat. Nie jestem specjalnie galeryjnomuzealnym koneserem więc byłem pozytywnie zaskoczony, że zaplanowana godzinna przebieżka okazała się zbyt krótka.
Z racji popularności oraz rozpoznawalności (głównie dzięki filmom), skupiono się na Wielkiej Trójcy DC, czyli Supermenie, Batmanie oraz Wonder Woman. Do tego dodano też Justice League i dokoptowano Suicide Squad, eksponując głównie Harley Quinn.
Zaczyna się długim, wydzielonym płótnami korytarzem, w którym datami po lewej oraz kadrami po prawej zaakcentowano ważne momenty historii DC.
W części głównej wita nas Wonder Woman, którą na dzień dobry można postukać po biuście. 
Każdy z działów poświęconych kolejnemu bohaterowi, ułożony jest mniej więcej chronologicznie.
Miniatury wykorzystywane do efektów specjalnych.
Kryptonitowa bryła
Razem z Pankiem najwięcej czasu gościliśmy u Batmana, bo to nasz ulubiony superbohater.
Relaks z Catwoman
Kostium Riddlera z serialu o Batmanie
Kolaż Dave'a McKean'a
Dość sporo miejsca poświęcono tutaj Jokerowi
Pomiędzy działem Batmana, a Wonder Woman jest maleńki (nie zaznaczony na planie) dział Legionu Samobójców.
Strój kąpielowy Wonder Woman z serialu TV
Strefę Ligi Sprawiedliwości przebiegłem nie robiąc ani jednego zdjęcia, bo już mi czasu zaczynało brakować.
Na najwyższej antresoli jest miniwystawa specjalnych okładek, narysowanych przez polskich rysowników, a przedstawiających postacie DC w polskich miastach.
Gorąco zachęcam do zwiedzenia tej wystawy i prawdopodobnie jeszcze raz tam się wybiorę, żeby bardziej szczegółowo obcować z tymi skarbami popkultury. Czasu jest dość sporo, bo do lutego.