niedziela, 22 sierpnia 2010

Ars Homo Erotica

Wystawa "Ars Homo Erotica" potrwa jeszcze dokładnie dwa tygodnie (do 5 września).

W ciepłe, sierpniowe popołudnie pojawiłem się przed szarym i ponurym gmaszyskiem Muzeum Narodowego.

To była moja pierwsza wizyta w tym przybytku.
Brud, syf, kiła i mogiła albo jakby rzekł mój znajomek - smutek i nostalgia...
Jeżeli najważniejsze muzeum w kraju, wygląda tak jak wygląda, to jaki to musi być naród?

Wystawa podzielona jest na kilka działów tematycznych: Czas walki, Homoerotyczny klasycyzm, Akt męski, Pary męskie, Ganimedes, Święty Sebastian, Imaginarium lesbijskie, Trangender/androgynia oraz Archiwum.

Gości wita fragment instalacji Davida Cernego "Entropa", przedstawiający stereotypowy (wg wizji artysty) wizerunek Polski.

Księża i zakonnice zatykający tęczową flagę w kartoflisko, w pozie żołnierzy na Ivo Jimie jest idealnym przedstawieniem polskiego zaścianka.
Po paradzie EuroPride, omijającej szerokim łukiem obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu, nabrała jeszcze ostrości i wyrazu ;)

Jest kilkoro artystów i prac, które wzbudzają zainteresowanie i zapadają w pamięć.

Tomasz Kawszyn - Love


Yasen Zgurovski - Milion Czerwonych Róż

Adam Adach - Niked


Zbysław Marek Maciejewski (& hds) - Autoportret z puttem (i Fafikiem)

Jednak spora część sprawia wrażenie wciśniętych na siłę lub potraktowanych lekceważąco.
Przykładowo w temacie "Akt męski", na dobrą sprawę rację bytu mają tylko współcześni artyści, bo XIX-wieczne studia męskiego ciała pasują tutaj jak pięść do nosa.
Dlaczego zatem w kąciku lesbijskim nie umieszczono aktów kobiecych robionych przez kobiety, skoro golizna męska malowana przez facetów, została uznana przez Leszkowicza jako kryptohomo???

Kilka prac absolutnie nie powinno ujrzeć światła dziennego, a tym bardziej być prezentowana w takim przybytku jakim jest Muzeum Narodowe!
Taki Mariusz Tarkawian i jego gryzmołki flamastrem na ścianie (nieudolna próba kopiowania Karola Radziszewskiego?) - koszmar...

a Tomek Kitliński załapał się pewnie dlatego, że jest partnerem kuratora.

Podobno jest to pierwsza tego typu wystawa w tej części Europy i właściwie tylko z tego powodu budzi zainteresowanie.
Po wyjściu, moje pierwsze pytanie brzmiało - O to było tyle szumu i krzyku!?
Czy warto pójść?
Pomimo tego, że starałem się powyżej kąsać po kostkach - WARTO, żeby się przekonać, że nie taki pedał straszny jak go kolorują.

3 komentarze:

  1. Dobrze napisane ;) A Narodowe faktycznie ponure i smutne. Najchętniej biegam po starożytnościach. Na tej nie byłam, ale nic mnie nie zachęca. Szkoda, że z Cernego tylko kawałek dotyczący Polski, bo w kontekście całego dziełka wyszłoby lepiej.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowo, a już myślałem że jestem odosobniony w swoim zdaniu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda,że daleko mieszkam....

    OdpowiedzUsuń