sobota, 21 sierpnia 2010

Fafik's travels 6 - Mierzeja Helska: Władysławowo


U nasady półwyspu jest Władysławowo - młode miasto, założone w latach 20-tych XX wieku.
To tutaj jeździ spora rzesza turystów, żeby na plaży poczuć się jak ryba... w puszce.
Tłok jest nieziemski, gdziekolwiek się znajdziemy!!!

Z racji swojego położenia jest świetnym punktem początkowym dla okolicznych wycieczek.
Linia autobusowa kursująca po półwyspie ma numer 666.
Zastanawiam się czy wybrano go z rozmysłem, biorąc pod uwagę co słowo hell znaczy w języku Szekspira?

Wysoka wieża ratusza oferuje wspaniałe widoki na miasto, morze, zatokę i półwysep.

W dużym porcie morskim możemy kupić świeżutką rybkę prosto z kutra, wybrać się na krótki rejs po okolicy lub pochodzić bez celu i podziwiać stateczki.

Na smażoną rybę najlepiej wybrać się do Smażalni u Golli, znajdującą się tuż przy plaży, na końcu miejskiego deptaka.
Jest to lokal prowadzony przez rodzinę i odkąd go odkryłem, obsługują tam bez przerwy te same osoby, wykonując niezmiennie te same funkcje.
Ryby są świeże, smaczne i szybko podane.
Knajpa jest godna polecenia, co też widać po frekwencji gości - ciężko znaleźć wolny stolik.

Raz na jakiś czas, w ramach pławienia się w luksusie, jeżdżę do hotelu Velaves.

Jest to dość kuriozalny hotel, gdyż na każdym kroku widać, że właściciel szyje tak jak może.
Z zewnątrz straszy sztucznymi palmami w nienaturalnym kolorze.
Śniadania nie są najlepsze, w menu bez przerwy czegoś nie ma, obsługa zmienia się w tempie ekspresowym.
Natomiast w jego podziemiach znajduje się bardzo milutkie SPA z profesjonalnymi, filipińskimi (?) masażystkami,
Jak mnie jedna ostatnio wydeptała to czułem się jak w siódmym niebie ;D
Do tego są dwa baseny (wewnętrzny i zewnętrzny), spory taras wypoczynkowy, przytulny kącik sauniano-jacuzzi, mini siłownia i kort do squash'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz