środa, 23 marca 2011

Fafik's travels 14 - Sopocki Hotel Grand


Nawet najbardziej zatwardziały pies-wieśniak marzy żeby spędzić chwile luksusu nad morzem, a gdzie najlepiej się polansować jeśli nie w słynnym sopockim Hotelu Grand.

Obecnie istnieje on pod odrobinę zmienioną nazwą - Sofitel Grand, co oznacza że znajduje się na najwyższej, wypierdzianej w kosmos półce sieci hoteli Accor, o czym w poetyckich słowach wspominała Agnieszka Osiecka w piosence "Sopockie bolero".

Nie będę nic pisał o jego historii, architekturze, słynnych gościach i tym, że obok sopockiego mola jest wizytówką tej miejscowości.
Jego charakterystyczna bryła widoczna jest już z oddali Zatoki Gdańskiej.

Już na wejściu gości wita miła obsługa, jednak szybko nabiera dziwnych podejrzeń patrząc na mojego Panka, który obecnie z tą nieszczęsną brodą i ubrany jak łachudra, przypomina bezdomnego spod mostu.
Jednakże blask karty kredytowej szybko rozwiewa wszelkie wątpliwości i już za chwileczkę lądujemy w ogromnym, znajdującym się tuż nad kasynem pokoju

z rozpościerającym się za przestronnymi oknami widokiem na zatokę.

Obszerna łazienka również posiada okno, spozierające na sąsiadujący Hotel Sheraton.

Co wieczór pani z obsługi przychodzi z zapytaniem, czy czegoś nie trzeba oraz czy wszystko w porządku, przy okazji wręczając wierszyk lub pralinkę.
Normalnie snobizm na najwyższych obrotach i banknoty pięćdziesięciozłotowe walające się po korytarzach.

Żeby nie było tak różowo, trzeba wspomnieć o minusach.

Idąc do kompleksu basenowo-saunowego również spodziewałem się czegoś niesamowitego, tymczasem basen jak na obiekt tej wielkości, plasuje się gdzieś pomiędzy brodzikiem, a mydelniczką i daleko mu do standardu łódzkiego Andel'sa.

Sucha sauna była wiecznie niedogrzana, pomimo intensywnego podlewania kamieni, a jednym jej plusem był minibasen ze zmrożoną wodą i lodem do nacierania ciała.

Jednakże największe faux pas to hotelowy podjazd i park przed głównym wejściem.

Na remont podjazdu jestem gotowy przymknąć oko, wszak naprawia się go, żeby gościom później było lepiej.

Natomiast przechadzka alejkami wśród drzew to istny horror!!!
Każdy szanujący się gospodarz na wsi dba o własne podwórko, po którym często gęsto hasają kaczki i kury brudząc niemiłosiernie.
Sprząta obejście żeby było czyste i zadbane, gdyż jest ono niejako wizytówką domu i jego mieszkańców.
Przed Grandem granda nie z tej ziemi, bo łapki wprost lepią się do chodnika oblepionego ptasim gównem!!!

Chodzenie po tym graniczyło z intensywnym powstrzymywaniem się przed dolaniem własnych rzygowin.

W dzisiejszych czasach jest tyle dobrych, nieinwazyjnych metod płoszenia ptactwa, a w Sopocie średniowiecze.
Osobiście polecałbym zainwestowanie w sokoła, który przy okazji miałby idealną miejscówę ;)

Jednak nie zważając na te drobne potknięcia, z czystym sumieniem polecam chociażby jednodobowy pobyt ;D

15 komentarzy:

  1. jak to się powiada... kto bogatemu zabroni ;P

    miła przygoda Fafiku :)))
    sympatyczny felieton ;]
    no i udane zdjęcia heheh

    chociaż nie ukrywam, że takie standardy raczej mnie odstraszają niż przyciągają, ale są gusta i guściki ;] jednak nie ma jak drewniana chatka w której trzeba samemu napalić i wodę na piec postawić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hotel robi wrażenie a TY FAFIKU masz u mnie kręcenie uszu...PORZĄDNE oj PORZĄDNE !!



    A co do miłych miejsc to polecam http://napodlesiu.republika.pl.

    Tam mam szanse CIĘ DOPAŚĆ I ROZPRAWIĆ SIĘ Z TWOIMI USZAMI!!!! i słodka mordeczka Cię nie uratuje!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Kimonku, dziękuję za uznanie.
    Jak wspomniałem we wstępie, każdy czasem marzy żeby się wyrwać z codziennego kieratu rąbania drew.

    Pani Czarodziejko, za cóż to chce mi Pani kręcić... uszy?
    Mam się czuć zaproszony do chaty?

    OdpowiedzUsuń
  5. ;] no dobrz ;] skoro to tylko jednorazowa odskocznia to się należy ;]

    fafik coś Ty znowu narobił???
    Czarodziejko ;] jak na spowiedzi- dawaj ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Kimonku, nawet nie wiem co zbroiłem.
    Chyba chodzi o ten poszarpany kapeć.

    Pani Czarodziejko, na mnie nie można się gniewać, bo któż się może oprzeć temu pysku.
    Będę musiał zawitać do tego raju.

    OdpowiedzUsuń
  8. W takich miejscach czuję się nie na miejscu ;) Wolę jakieś zarośla, las, jezioro i namiocik albo chatę drewnianą... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za łóżko :-),łoooł. Mam nadzieje Fafiku, że Twój pan łabserdak jednak pod mostem nie spał ?
    Pozwolieś mu chyba przynajmniej na dywanie obok ułożyć umęczone sauną i basenem ciało ?
    Chętnie bym ten Grand odwiedziła ;-), może kiedyś ...
    ech...
    Nawet jeśli to wypierdziany w kosmos luksus :))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Czekolado, też się lepiej czuję w plenerze, a im bardziej dziki, tym lepiej.

    Pani Madmargot, mój Panek tak się spił, że ledwo w łóżko trafił.
    Raz w życiu trzeba wszystkiego spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Czekolado,miejsce które ja poleciłam to właśnie drewniana chata pod lasem,z wiejskim zdrowym jedzonkiem z dala od zgiełku miasta a zarazem nie odcięta od cywilizacji i nowoczesnych wygód (np.łazienka z bieżącą wodą ) Można się zrelaksować pod prysznicem i nie trzeba załatwiać potrzeb fizjologicznych na polu . Ale dla odważnych jest możliwość spania np.na sianie w stodole.....Warto się wybrać ..........

    OdpowiedzUsuń
  12. Czarodziejko, tylko nie pani, "Czekolado" wystarczy ;)
    Takie miejsca to ja lubię, spanie na sianie też :) Jeśli wody bieżącej nie ma to też nie tragedia, bo ja od lat spędzam zwykle wakacje w dość spartańskich warunkach.
    Może będzie okazja się wybrać kiedyś, to się wybiorę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja lubie wszystkiego sprobowac:-)
    legowisko w lesie jest urocze, wielkie lozko w wypasionym hotelu tez!
    ma byc milo, przyjaznie i snic sie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fafik szaleje! I dobrze, każdemu się coś od życia należy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jednym słowem z Enzo rozumiemy się bez słów, bo wszędzie musi być urozmaicenie ;)

    Pani Haiku, nie może byc inaczej ;D

    OdpowiedzUsuń