piątek, 16 lipca 2010
Fontanna "Potop"
Zdobyty wczoraj z narażeniem zdrowia i życia, komiks "Zaczarowana Altana - Podróż Czwarta", traktuje m.in. o monumentalnej fontannie, przedstawiającej walkę ludzi i zwierząt z bezlitosnym żywiołem wody.
Przed II Wojną Światową była ona bodajże główną atrakcją miasta nad Brdą, stworzoną przez niemieckiego rzeźbiarza Ferdinanda Lepcke, który również powołał do życia przepiękną "Łuczniczkę", obecny symbol Bydgoszczy.
Niestety Niemcy w 1943 roku przetopili tonących ludzi, węża, lwa i niedźwiedzie na Tygrysy.
Ostała się tylko pusta niecka, uzupełniona czterema kamiennymi rybami, niemrawo plującymi do jej wodą.
Stosunkowo niedawno powołano do życia Stowarzyszenie Odbudowy Bydgoskiej Fontanny Potop, które systematycznie przywraca z niebytu tą piękną rzeźbę.
W niecce "pluskają" się już niedźwiedzica z małym oraz facet z wężem.
Plany są takie, że za dwa lata będzie można podziwiać całość.
3mam kciuki za powodzenie.
Zainspirowany wizytą w Peterhofie snuję plany, że jak wygram miliony, w swoim ogódku postawię też taką sikawkę, inspirowaną Biblią.
Pomysł i ogólny zarys już mam, ale o tym cicho sza, żeby nie zapeszyć ;-)
piątek, 9 lipca 2010
Fafik's travels 5 - Gdańsk: Restauracja Tekstylia
Dziś szybka rundka po restauracjach w Gdańsku.
Restauracja Tekstylia, a raczej bistro, choć w nazwie jest to pierwsze, znajduje się na ulicy Szerokiej, jednej z równoległych do głównej, staromiejskiej - Długiej.
Na Gastronautach sklasyfikowana jest na siódmej pozycji gdańskiego topu restauracyjnego.
Jak sama nazwa sugeruje, wchodząc do wnętrza ma się wrażenie jakby weszło się do pracowni krawcowej albo kreatora mody. Na ścianach modowe plakaty, gdzieś tam poniewiera się maszyna do szycia, są jakieś stare manekiny itp.
Jest to doskonałe miejsce na jakiś szybki lunch.
Menu bogate i czytelnie skomponowane, obsługa sprawna, dania smaczne, ładne i niedrogie.
Zamówiłem sobie jakiś makaron z małżami i łososiem oraz carpaccio z ananasa na deser.
Jedno i drugie bardzo dobre i wsuwałem aż mi się uszy trzęsły.
Wracając do Gastronautów, nie mogę zrozumieć dlaczego na pierwszym miejscu są Czerwone Drzwi. Gdzie jest snobistycznie, drogo, mało i średniosmacznie, jedynie obsługa jakoś się sprawdza.
Na śniadanie, szybką przekąskę lub kawę (bardzo bogaty wybór) można wpaść do Cafe Ferber.
Staram się być tam za każdym razem jak wpadam do Gdańska, bo podoba mi się wszystko od wystroju poczynając, a na żarciu kończąc.
Restauracja Tekstylia, a raczej bistro, choć w nazwie jest to pierwsze, znajduje się na ulicy Szerokiej, jednej z równoległych do głównej, staromiejskiej - Długiej.
Na Gastronautach sklasyfikowana jest na siódmej pozycji gdańskiego topu restauracyjnego.
Jak sama nazwa sugeruje, wchodząc do wnętrza ma się wrażenie jakby weszło się do pracowni krawcowej albo kreatora mody. Na ścianach modowe plakaty, gdzieś tam poniewiera się maszyna do szycia, są jakieś stare manekiny itp.
Jest to doskonałe miejsce na jakiś szybki lunch.
Menu bogate i czytelnie skomponowane, obsługa sprawna, dania smaczne, ładne i niedrogie.
Zamówiłem sobie jakiś makaron z małżami i łososiem oraz carpaccio z ananasa na deser.
Jedno i drugie bardzo dobre i wsuwałem aż mi się uszy trzęsły.
Wracając do Gastronautów, nie mogę zrozumieć dlaczego na pierwszym miejscu są Czerwone Drzwi. Gdzie jest snobistycznie, drogo, mało i średniosmacznie, jedynie obsługa jakoś się sprawdza.
Na śniadanie, szybką przekąskę lub kawę (bardzo bogaty wybór) można wpaść do Cafe Ferber.
Staram się być tam za każdym razem jak wpadam do Gdańska, bo podoba mi się wszystko od wystroju poczynając, a na żarciu kończąc.
czwartek, 8 lipca 2010
Fafik's travels 5 - Gdańsk: Hotel Hilton
Podczas naszego pobytu w Gdańsku, zamieszkaliśmy w nowo otwartym (tydzień przed naszym przyjazdem - 17 czerwiec) hotelu sieci Hilton, wybudowanym na zakręcie Motławy, w bezpośrednim sąsiedztwie Baszty Łabędź, spod której kursują Tramwaje Wodne (m.in. na Hel).
Nowość tego obiektu widać na każdym kroku.
W pokoju, niektóre sprzęty zawinięte były w folie ochronne.
Obsługa jeszcze jest nieobyta, ale nadrabia sporym zaangażowaniem.
Ceny choć wysokie, nie są jeszcze horrendalnie wywindowane.
Wewnątrz pięciopiętrowego budynku, w geometrycznym atrium jest fantastyczny żyrandol, trójmiejskiej artystki Edyty Barańskiej, zatytułowany "Seaflowers".
Składa się z 26 tysięcy ręcznie wykonanych szklanych kwiatów, zawieszonych na 9 km światłowodów.
Jadąc wzdłuż niego windą, miałem wrażenie jakbym płynął w ławicy meduz, szczególnie gdy się nie patrzyło na niego bezpośrednio, tylko w odbiciu metalowych drzwi windy.
Pokój niczym się nie różni w wyposażeniu od warszawskiego (mają chyba najwygodniejsze materace na łóżkach), natomiast widok z okna, na rzekę i znajdujące się przy niej zabytki jest niezapomniany i zapiera dech w piersiach,
a o zachodzie słońca, po burzy, gdy nad miastem rozpościera się tęcza - powala z nóg!
Główną atrakcją hotelu jest niewielki basen,
obok którego znajduje się najwyżej położony bar na Starym Mieście - High 5 Bar z tarasem, z którego rozpościera się widok podobny jak z naszego pokoiku, tylko bardziej rozległy.
W przyhotelowej Restauracji Mercato, serwują bardzo dobre dania, z których najbardziej w pamięci utkwił mi deser - mus z passiflory.
Ceny są wyjątkowo przystępne, jak na lokal tego typu.
Ogólnie hotel jest bardzo milutki i może kiedyś uda mi się do niego wrócić, choć z drugiej strony jest jeszcze tyle innych, gdańskich sypialni do przetestowania ;)
środa, 7 lipca 2010
Fafik's travels 5 - Gdańsk
Podczas gdy Panisko biegało jak opętane na festiwalu komiksowym, ja spacerowałem uroczymi uliczkami Wolnego Miasta Gdańsk (jednego z najładniejszych w naszym kraju).
Z wieży, górującej nad miastem, monumentalnej Bazyliki Mariackiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (największego ceglanego kościoła na świecie), rozpościera się malownicza panorama okolicy.
A jeśli Gdańsk, to i Westerplatte, czyli miejsce gdzie rozpoczęła się II Wojna Światowa.
O tym miejscu powstał przyzwoicie zrobiony komiks, bardzo rzetelnie pokazujący obronę tego miejsca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)