Ta Róża wali trupem, bagnem i ogólnym rozkładem.
Jeśli ktoś czerpał masochistyczną przyjemność z przebywania w Domu złym, to kolce Róży dostarczą mu całą masę podobnych podniet.
...
ekstaza...
poniedziałek, 30 stycznia 2012
środa, 25 stycznia 2012
Bizarre Bite 7 - Polewka czosnkowa
Panek wspominał, że w dzieciństwie, gdy pojechał do ówczesnej Czechosłowacji, na gościnę do znajomych jego taty, dość często był częstowany tą prostą zupą. Wydawać by się wtedy mogło, że knedle i czosnkowa były podstawą pepiczkowego żywienia.
Gdy samemu udałem się na czeską eskapadę, bezproblemowo odnalazłem to danie, w menu tamtejszych knajp.
POLEWKA CZOSNKOWA
Jej konstrukcja jest prosta, niczym budowa cepa. Przygotowuje się ją błyskawicznie, przy minimalnych nakładach pracy i kasy.
Składniki:
kilka (3-5) ziemniaków,
główka czosnku,
2 jajka,
1 litr wody,
2 kostki rosołowe,
kminek.
Czas przygotowania: około 20 minut.
Sposób przygotowania:
Gotujemy wodę z ziemniakami pokrojonymi w kostkę, bulionem i duuużą ilością kminku (chyba wiele się nie pomylę, pisząc że jest to narodowa przyprawa Czechów). Gdy zmiękną kartofelki, specjalną praską (wyciskarką), wgniatamy wyłuskany czosnek. Jego ilość, uzależniona jest od naszych upodobań, względem tego cudeńka (minimum pół główki). Po tej czynności, zalewamy całość cienkim strumykiem rozbełtanych jajek i gotowe.
Idealne pożywienie, na pogodę trwającą za oknami.
Gdy samemu udałem się na czeską eskapadę, bezproblemowo odnalazłem to danie, w menu tamtejszych knajp.
POLEWKA CZOSNKOWA
Jej konstrukcja jest prosta, niczym budowa cepa. Przygotowuje się ją błyskawicznie, przy minimalnych nakładach pracy i kasy.
Składniki:
kilka (3-5) ziemniaków,
główka czosnku,
2 jajka,
1 litr wody,
2 kostki rosołowe,
kminek.
Czas przygotowania: około 20 minut.
Sposób przygotowania:
Gotujemy wodę z ziemniakami pokrojonymi w kostkę, bulionem i duuużą ilością kminku (chyba wiele się nie pomylę, pisząc że jest to narodowa przyprawa Czechów). Gdy zmiękną kartofelki, specjalną praską (wyciskarką), wgniatamy wyłuskany czosnek. Jego ilość, uzależniona jest od naszych upodobań, względem tego cudeńka (minimum pół główki). Po tej czynności, zalewamy całość cienkim strumykiem rozbełtanych jajek i gotowe.
Idealne pożywienie, na pogodę trwającą za oknami.
wtorek, 10 stycznia 2012
Chopin Kurwa Dupa Chuj czyli zeszłoroczna afera dymna
Prawie rok temu, polski komiks miał darmową reklamę w skali całego kraju.
W ramach obchodów chopinowskich, wydawnictwo kultura gniewu, na zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a dokładnie berlińskiej ambasady, wydało okolicznościową antologię. Do udziału w projekcie, zaproszono jedenastu niemieckich i polskich artystów.
Prawdopodobnie wszystko potoczyłby się tak jak zwykle, gdyby pewien domorosły poszukiwacz spisków, nie doszukał się w książce kilku przekleństw. Poinformowano o tym fakcie media, a później sprawy potoczyły się lawinowo. Media huczały, politycy grzmieli, ciemny lud wtórował, prawie cały nakład wylądował w ministerialnych kazamatach, z odroczonym wyrokiem najwyższego wymiaru kary (śmierć przez spalenie), pojedyncze egzemplarze komiksu, sprzedawano w sieci za bajońskie sumy, komiksiarze najpierw robili wielkie oczy, niczym gajowy srający pod krzakiem, a później podzielili się na dwa fronty, spierające się czy dobrze, czy źle się stało.
Najdziwniejsze w aferze było to, że album miała okazję przeczytać zaledwie garstka wybrańców, natomiast publiczna debata odbywała się na podstawie nawet nie jednej noweli, tylko zaledwie kilku kadrów wyrwanych z kontekstu.
Swoje krótkie zdanie na ten temat, wyraziłem w tym wpisie, natomiast profesjonalnych recenzji tak głośnego komiksu, pojawiło się jak na lekarstwo, z których najbardziej wartościowym i obiektywnym jest ziniolowy dwugłos.
Po długich ministerialno-wydawniczych przepychankach stanęło na tym, że kultura gniewu na własny koszt usunie z komiksu wszelkie ślady działania władzy i może sobie z nakładem robić co zechce. Dzięki czemu, na początku roku, stałem się szczęśliwym posiadaczem własnego egzemplarza, bez konieczności uciekania się do kradzieży. Zanim to nastąpiło, w internetowych wyborach, bez wcześniejszej lektury, uznałem ten album za komiks roku.
Czy słusznie?
"Chopin New Romantic" to zwykła, komiksowa, polska chałtura, w której znajdują się zróżnicowane nowelki (słabe, przeciętne i dobre).
Parafrazując zdanie z tej najsłynniejszej, stworzonej przez Krzysia Ostrowskiego, bardziej znanego jako wokalista Cool Kids of Death,
jest to antologia "w bardzo chopinowskim duchu podobno".
Paradoksalnie, najlepszą historyjką jest właśnie ta, odsądzona od czci i wiary, wyszydzająca narodowe gusta, podejście do jubileuszy, umiłowanie wódy, półgłówków na stołkach, durnych dziennikarzy, łapówkarstwo i wiele innych naszych przywar. Zatem za odważne pokazanie prawdy, została postawiona pod publicznym pręgierzem, przez co po opadnięciu bitewnego kurzu, dodatkowo zyskała na wartości.
Równie dobrze prezentują się dziełka napisane przez Grzegorza Janusza, a narysowane przez Jakuba Rebelkę (autora okładki) oraz Jacka Frąsia (perkusistę wspomnianego zespołu).
Broni się jeszcze ostania opowieść duetu Mogilnicki / Powalisz.
Kompletnie nie czaję komiksów niemieckich, natomiast Endo-piksele są jedynie ładne wizualnie.
Odrobinę razi brak strony tytułowej oraz jakiejś nadętej mowy sponsora (znając tego typu publikacje, prawdopodobnie tam była), ale jak to się mówi - "lepszy rydz, niż nic".
Podtrzymuję słowa napisane w lutym, zeszłego roku, tak jak moje roczne typowanie.
Dzięki temu komiksowi, ogół społeczeństwa zwrócił (chwilowo) uwagę na komiks jako medium, być może część z tych ludzi zainteresowała się kulturą obrazkową bliżej. Dziennikarze, politycy i domorośli pieniacze, wystawili laurkę własnej ignorancji i totalnego braku kompetencji. Rynek zamówień publicznych, na komiksowe laurki nie załamał się i nadal kwitnie.
W ramach obchodów chopinowskich, wydawnictwo kultura gniewu, na zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a dokładnie berlińskiej ambasady, wydało okolicznościową antologię. Do udziału w projekcie, zaproszono jedenastu niemieckich i polskich artystów.
Prawdopodobnie wszystko potoczyłby się tak jak zwykle, gdyby pewien domorosły poszukiwacz spisków, nie doszukał się w książce kilku przekleństw. Poinformowano o tym fakcie media, a później sprawy potoczyły się lawinowo. Media huczały, politycy grzmieli, ciemny lud wtórował, prawie cały nakład wylądował w ministerialnych kazamatach, z odroczonym wyrokiem najwyższego wymiaru kary (śmierć przez spalenie), pojedyncze egzemplarze komiksu, sprzedawano w sieci za bajońskie sumy, komiksiarze najpierw robili wielkie oczy, niczym gajowy srający pod krzakiem, a później podzielili się na dwa fronty, spierające się czy dobrze, czy źle się stało.
Najdziwniejsze w aferze było to, że album miała okazję przeczytać zaledwie garstka wybrańców, natomiast publiczna debata odbywała się na podstawie nawet nie jednej noweli, tylko zaledwie kilku kadrów wyrwanych z kontekstu.
Swoje krótkie zdanie na ten temat, wyraziłem w tym wpisie, natomiast profesjonalnych recenzji tak głośnego komiksu, pojawiło się jak na lekarstwo, z których najbardziej wartościowym i obiektywnym jest ziniolowy dwugłos.
Po długich ministerialno-wydawniczych przepychankach stanęło na tym, że kultura gniewu na własny koszt usunie z komiksu wszelkie ślady działania władzy i może sobie z nakładem robić co zechce. Dzięki czemu, na początku roku, stałem się szczęśliwym posiadaczem własnego egzemplarza, bez konieczności uciekania się do kradzieży. Zanim to nastąpiło, w internetowych wyborach, bez wcześniejszej lektury, uznałem ten album za komiks roku.
Czy słusznie?
"Chopin New Romantic" to zwykła, komiksowa, polska chałtura, w której znajdują się zróżnicowane nowelki (słabe, przeciętne i dobre).
Parafrazując zdanie z tej najsłynniejszej, stworzonej przez Krzysia Ostrowskiego, bardziej znanego jako wokalista Cool Kids of Death,
jest to antologia "w bardzo chopinowskim duchu podobno".
Paradoksalnie, najlepszą historyjką jest właśnie ta, odsądzona od czci i wiary, wyszydzająca narodowe gusta, podejście do jubileuszy, umiłowanie wódy, półgłówków na stołkach, durnych dziennikarzy, łapówkarstwo i wiele innych naszych przywar. Zatem za odważne pokazanie prawdy, została postawiona pod publicznym pręgierzem, przez co po opadnięciu bitewnego kurzu, dodatkowo zyskała na wartości.
Równie dobrze prezentują się dziełka napisane przez Grzegorza Janusza, a narysowane przez Jakuba Rebelkę (autora okładki) oraz Jacka Frąsia (perkusistę wspomnianego zespołu).
Broni się jeszcze ostania opowieść duetu Mogilnicki / Powalisz.
Kompletnie nie czaję komiksów niemieckich, natomiast Endo-piksele są jedynie ładne wizualnie.
Odrobinę razi brak strony tytułowej oraz jakiejś nadętej mowy sponsora (znając tego typu publikacje, prawdopodobnie tam była), ale jak to się mówi - "lepszy rydz, niż nic".
Podtrzymuję słowa napisane w lutym, zeszłego roku, tak jak moje roczne typowanie.
Dzięki temu komiksowi, ogół społeczeństwa zwrócił (chwilowo) uwagę na komiks jako medium, być może część z tych ludzi zainteresowała się kulturą obrazkową bliżej. Dziennikarze, politycy i domorośli pieniacze, wystawili laurkę własnej ignorancji i totalnego braku kompetencji. Rynek zamówień publicznych, na komiksowe laurki nie załamał się i nadal kwitnie.
KOMIKSY NIE SĄ TYLKO DLA DZIECI!!!
;DDD
czwartek, 5 stycznia 2012
Fafik's travels 23 - Praska kraina baśni
Na wzgórzu, po drugiej stronie mostu Karola, znajdują się królewskie Hradczany, z kompleksem różnorakich zabytków do odhaczenia.
Mało interesujący Stary Pałac
Monumentalna Katedra świętych Wita, Wacława i Wojciecha
Malownicza Złota Uliczka,
zakończona wieżą Dalibora, służącą dawniej za więzienie.
U jej podnóża, znajdują się różnorakie pomniki.
Natomiast u stóp samych Hradczan, usytuowana została przepiękna dzielnica, której uliczkami spacerowałem zauroczony wiele godzin.
Wśród licznych rezydencji, pałaców i bogatych kamienic, można znaleźć nietypowe muzeum, wspominanego już pana Kafki.
Mój obleśny Panek, nie byłby sobą, gdyby w mało oryginalny sposób nie zapozował, razem z tymi zabawnymi posągami.
Oszczędzę Państwu i światu, tego żenującego widoku, bo i chwalić się nie ma czym.
Koła czasu mielą bezlitośnie, niczym te młyńskie, a ja mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wrócę do tego przepięknego miasta.
środa, 4 stycznia 2012
Fafik's travels 23 - Most Karola
Jeden z najsłynniejszych zabytków Pragi, to najstarszy na świecie most kamienny, o tak dużej rozpiętości przęseł.
Kamień węgielny wmurowano 9 lipca 1357 o godzinie 5:31. Zapewniono to jego budowie ochronę gwiazd (koniunkcja Słońca z Saturnem) oraz uzyskano ciąg cyfr nieparzystych 1-9.
Sprawcą, fundatorem, a obecnie patronem mostu, stał się Karol IV Luksemburski.
Budowla łączy dwie dzielnice - Stare Miasto z Małą Stroną.
Ozdobiona została trzydziestoma barokowymi posągami świętych.
Niedługo po ukończeniu jego budowy, król Wacek kazał z niego wrzucić w nurt rzeki księdza Nepomucka, gdyż ten nie chciał zdradzić, co mu podczas spowiedzi powiedziała królowa Zośka.
Wrzucany stracił życie, ale zyskał tytuł świętego, wrzucający zyskał tyle, że tylko za ten czyn, zapisał się w historycznych annałach, wierni kościoła katolickiego, dostali kolejnego patrona do kolekcji, a przechodnie rzeczonego mostu, mają płaskorzeźbę do głaskania.
poniedziałek, 2 stycznia 2012
Fafik's travels 23 - Bajeczna Praga
Okres tuż po Nowym Roku jest najlepszy do zwiedzania miejsc obleganych przez turystów.
Kilka lat temu, zwiedzałem w tym czasie Pragę.
Z miejsca zakochałem się w tym malowniczym i różnorodnym mieście nad Wełtawą, powstałym z połączenia kilku odrębnych dzielnic: Starego Miasta oraz Nowego Miasta, żydowskiego Josefova, malowniczej Małej Strany i królewskich Hradczan.
Spacer najlepiej rozpocząć od ścisłego centrum i Ratusza Staromiejskiego, na którego ścianie, wisi słynny Praski zegar astronomiczny.
Gdy wybijają pełne godziny (szczególnie południe), w jego tarczę z ruchomymi figurkami, wgapiają się tłumy turystów.
Natomiast z ratuszowej wieży, można podziwiać okolicę oraz pobliski Kościół Najświętszej Marii Panny przed Tynem.
Przechadzając się uliczkami Josefova, oprócz zwiedzania licznych synagog, można natknąć się na ślady po urodzonym tutaj Franzu Kafce.
Niedaleko jego ulubionej kawiarni, stoi pomnik dosiadanego przez niego Golema.
Stojąc na jednym z praskich wzgórz, zamyśliłem się nad pewnym brakiem logiki, w ludzkich działaniach.
Tworzą oni jakieś jednostki kultu, na cześć których powstają świątynie, budowle, pomniki, by później w zawierusze dziejów, wyrzekać się ich i niszczyć wcześniejsze prace.
Rozumiem, gdy robi to naród, okupujący inny naród, bo w ten sposób najprościej zniszczyć jego tożsamość i pamięć. Natomiast kompletnie niepojęte jest dla mnie, gdy robi to ten sam naród, do tego w krótkim okresie.
Zupełnie niedawno działo się tak z "pamięcią posocjalistyczną".
Przykładowo na wspomnianym wzgórzu, stanął (na 7 lat) największy na świecie pomnik. Pozostałością po nim jest olbrzymi cokół, na którym postawiono kompletnie niepasujący metronom.
W ramach dedykacji muzycznej, teledysk nakręcony w tym mieście, gdy mój Panek miał 10 lat.
P.s. Razem z prażanami przypominam.
Sprzątajcie po swoich pupilach!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)