wtorek, 20 września 2011

Fafik's travels 20 - Podkarpacie: Łańcut

Panek zdążył już Państwa poinformować, że na koniec lipca byliśmy na krótkim wypadzie w podkarpackim.

Łańcut to mała, malownicza mieścina, która głównie słynie z jednego z najpiękniejszych polskich zamków-pałaców.

Wstyd się przyznać, ale zwiedziłem tylko jego park, urządzony w stylu angielskim.
Wnętrza udostępniane są dla grup, zbierających się co jakiś czas, a pochód przez komnaty trwa około godziny.

Na tyłach zamku, przez chwilę pogalopowaliśmy razem z małym chłopcem na panterze, zupełnie jak Witia na kocie, w filmie "Sami swoi".

Radosny to był has, ale lew upamiętniający wspólną wyprawę Potockich, do Sudanu Białego w 1924 roku, zrobił na mnie niesamowite wrażenie, a szczególnie jego... osobliwe spojrzenie.

W drodze powrotnej, natknąłem się na przydrożny krzyż, który obecnie można raczej nazwać przybarnym.

Tymczasem na noclegu w Starym Sadzie, spotkałem Ciasteczkowego Potwora, brzdąkającego na gitarze z jakimś autografem.

Zupełnie grzecznościowo, choć niechętnie, zapozowałem z glinianymi plackami, wyprodukowanymi przez uczestników warsztatów.
Proszę zwrócić uwagę, na małpie głowy, znajdujące się na dole zdjęcia.

Powstały prawdopodobnie w wyniku inspiracji głowami szybenickimi.

czwartek, 8 września 2011

Bizarre Bite 3 - Leczo

Leczo to węgierski odpowiednik polskiego bigosu, czyli kuchenny śmietnik, ugotowany z tego co akurat było pod ręką, z zachowaniem odpowiedniej podstawy (bigos - kapusta, leczo - papryka).
Jesienią jest to główne paliwo żerne, którym odżywiamy się z Pankiem.
Gotujemy tego pełen gar i pochłaniamy przez kolejny tydzień, popiardując radośnie po kątach.
Generalnie leczo odmienia się przez wszystkie gospodynie, czyli co kuchnia, to inny sposób wykonania. Dlatego nawet nie próbuję przedstawić jedynej właściwej wersji, bo taka chyba już nie istnieje.

LECZO

Składniki:
1 kg papryki czerwonej,
0,5 kg pieczarek,
2 duuuże cebule,
pęto kiełbasy,
średni słoiczek koncentratu pomidorowego,
100 ml wody,
oliwa (olej),
ostra papryka (przyprawa).


Czas przygotowania: około 1 godzina.

Sposób przygotowania:
W odpowiednio dużym garze, podsmażamy na oliwie kawałki papryki, aż puszczą pierwszy soczek. Następnie dodajemy wodę i dusimy pod przykryciem, na małym ogniu.
W międzyczasie podsmażamy pieczarki, później wrzucamy do gara, kiełbasę i do gara oraz cebulę krojoną w "piórka" - do gara.
Składniki kroję na dość duże kawałki, gdyż lubię czuć, co trzymam w pyszczku.
Gdy wszystko, wspólnie dusi się w naczyniu, dodaję koncentrat pomidorowy, wymieszany z ostrą papryką, tak żeby cała potrawa była odpowiednio (w zależności od preferencji) ostra.
Solić nie trzeba, gdyż sama kiełbasa jest dostatecznie słona.

Jeszcze chwilę bulgocimy leczo i właściwie możemy je nakładać na talerze wygłodniałych gości.
Oczywiście o wiele lepiej smakuje, gdy wszystkie składniki "przejdą się" nawzajem, czyli na drugi-trzeci dzień, po uprzednim schłodzeniu (zmrożeniu) i kolejnym zagrzaniu.

Jó étvágyat!

wtorek, 6 września 2011

Fafik's travels 19 - USA. Ann Arbor

Leciałem, leciałem, wreszcie dotarłem na miejsce.

Być może spodziewaliście się widoków nowojorskich drapaczy, słonecznej Florydy, dzikiej Alaski, wietrznego San Francisco, Wielkiego Kanionu lub niezmierzonej, trawiastej prerii.

Nic z tego.

Tak jak zapowiedziałem, wizyta w Stanach była krótka, a wiązała się z konferencyjnymi występami na University of Michigan.

Kampus uniwersytecki znajduje się w Ann Arbor.
W USA byłem po raz pierwszy, zatem nie mam porównania, jednakże oglądam wiele amerykańskich filmów i jedyne co mogę powiedzieć o tym mieście, to tylko tyle, że nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych.
Ot sieć ulic, budynków, stacji paliwowych i marketów.

Specjalnie dla Panka sfotografowałem się przy Wolverine Tower.

Jemu ta nazwa kojarzy się tylko z komiksowym bohaterem, natomiast przeciętnemu hamerykaninowi z futrzastym zwierzakiem.

That's all Folks!

niedziela, 4 września 2011

Black & White, czyli niepoprawny komiks i animacja

Kulturalny sezon ogórkowy jeszcze się nie skończył, zatem zostałem poproszony przez Panka o małą agitkę.

Z racji tego, że za oknami raczej cały czas szaro, buro i ponuro, kto ze stolycy lub okolicy, albo przejazdem, niech koniecznie wstąpi do Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Naszukałem się go jak głupi, bo wciśnięte toto między Hotel Intercontinental, a budowany wieżowiec Libeskinda (bynajmniej gdzieś w tym fyrtlu), jednak było warto!



Otóż jeszcze tylko niecałe pół miesiąca (do 18 września) odbywa się tam wystawa - Black & White. Niepoprawny komiks i animacja.



Kolejny to raz, próbuje się wbić temu narodu (przepraszam NARODOWI), że jedno i drugie nie som tylko dla dzieci.




Wystawa nie jest duża.

Myślę, że poświęcając całą uwagę wszystkim wyświetlanym filmikom oraz prezentowanym grafikom (w antyramach, na ścianach, czy szkle), a także pobieżnie kartkując "zakazane" komiksy, można bardzo miło spędzić jakąś godzinkę, chroniąc się przykładowo przed deszczem pod dachem i to za totalną darmoszkę.



Najwięcej radochy sprawiła mi salka, wymalowana specjalnie przez Marka Raczkowskiego.

Szczególnie jednego obrazka warto poszukać, bo łatwo go z racji położenia przegapić.



Kwintesencja Raczkowskiego ;DDD

Bezlitośnie jeździ po nadętym ego Polaków, jak na łysej kobyle.



Powiem Wam w sekrecie, że jak rzadko kiedy, musiałem chronić Panka przed popełnieniem jednego z grzechów głównych.

W jednej z sal, na stoliku, leżała sterta różnych komiksów, wśród których spoczywał TEN KOMIKS!!!

Gdy go Panek zauważył, zrobił się niespokojny, oczy dostał rozbiegane, ręce spocone i roztrzęsione, w kąciku ust zalśniła stróżka śliny.

Ojojoj...

Niezbyt dobrze to wróżyło.

Musiałem stanąć tuż przy książce



warcząc, szczekając i groźnie szczerząc zęby, wybić mu z pustej, uzależnionej łepetyny głupie myśli.

Było ciężko, ale wreszcie odszedł, strzelając megafocha.

Później na spokojnie przejrzałem rzeczone dziełko i wiecie co?

Nie wiem czemu, zrobiono z tego taką sensację.

Widziałem u Panka na półkach o wiele "gorsze" rzeczy.



Zatem jeśli nie macie co ze sobą zrobić, będąc akurat w Warszawie, to idźcie do MSN, tym bardziej, że jest niedaleko Dworca Centralnego.

Po co czekać na wiecznie opóźnione pociągi w hałasie i smrodzie?