Leciałem, leciałem, wreszcie dotarłem na miejsce.
Być może spodziewaliście się widoków nowojorskich drapaczy, słonecznej Florydy, dzikiej Alaski, wietrznego San Francisco, Wielkiego Kanionu lub niezmierzonej, trawiastej prerii.
Nic z tego.
Tak jak zapowiedziałem, wizyta w Stanach była krótka, a wiązała się z konferencyjnymi występami na University of Michigan.
Kampus uniwersytecki znajduje się w Ann Arbor.
W USA byłem po raz pierwszy, zatem nie mam porównania, jednakże oglądam wiele amerykańskich filmów i jedyne co mogę powiedzieć o tym mieście, to tylko tyle, że nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych.
Ot sieć ulic, budynków, stacji paliwowych i marketów.
Specjalnie dla Panka sfotografowałem się przy Wolverine Tower.
Jemu ta nazwa kojarzy się tylko z komiksowym bohaterem, natomiast przeciętnemu hamerykaninowi z futrzastym zwierzakiem.
That's all Folks!
Fafiku, ależ daleko Cię poniosło :) A nie bałeś się tak daleko lecieć samolotem???
OdpowiedzUsuńNie mam lęku przed lataniem.
OdpowiedzUsuń