wtorek, 3 lipca 2012

Fafik's travels 27 - Podlasie: Zapomniany Drohiczyn

Wspomniana wczoraj historyczna stolica Podlasia, miejsce koronacji jedynego króla w dziejach Rusi (Daniela Romanowicza - prawnuka Krzywoustego), występujący w "Potopie" Sienkiewicza, wówczas największe miasto w regionie, który w zawierusze dziejów przekształcił się w prowincjonalne miasteczko do tego stopnia, że w filmiku promocyjnym województwa podlaskiego, nie poświęcono mu ani sekundy.
Karygodny błąd!
Żadna Białowieża, żaden Goniądz, ani Supraśl, tym bardziej Siemiatycze, a już wcale pominięte w podlaskiej relacji Krynki (kompletnie marnują swój potencjał), nawet bajkowy Tykocin, nie zasługują na miano najbardziej malowniczego miasteczka Podlasia (jeśli nie całej Polski).
Położony na wysokim brzegu Bugu,
skąd rozpościera się przepiękny widok na tą dziką rzekę.
Taki mały (żwawym krokiem można go obejść w pół godziny), a przy tym niezwykle bogaty w zabytki.
Na początku XVII w. (w czasach swojej świetności) były tutaj 3 kościoły, 5 cerkwi i 4 klasztory w tym dwa katolickie (franciszkanów i benedyktynek), dodatkowo szpital, apteka i szkoła. 
Obecnie podziwiać można: 
Zespół klasztorny Jezuitów
z Katedrą Trójcy Przenajświętszej.
Kościół Franciszkanów pw. Wniebowzięcia NMP
Zespół klasztorny Benedyktynek z kościołem pw. Wszystkich Świętych, który swoją fasadą kojarzył mi się z Soborem Zmartwychwstania Pańskiego w Petersburgu.
Cerkiew Świętego Mikołaja
Przydrożną kapliczkę barokową, z drewnianą figurą św. Jana Nepomucena
oraz kilka dodatkowych atrakcji (bunkry, zabytkowe domy, czy nieistniejącą obecnie lewobrzeżną część miasta, zwaną Ruską Stroną).
Nawet miejskie toalety są zabytkowe, a do tego wyposażone jak na XXI wiek przystało (na ścianie wisi komputer z darmowym dostępem do internetu).
W ramach poznawania nowych smaków (jeść przecież trzeba), gorąco zachęcam Państwa do wizyty w Pensjonacie Irena (można tam również otrzymać tani, wygodny nocleg), 
gdzie serwowane są regionalne zaguby (kluski nadziewane surowymi, tartymi ziemniakami).
Niebo w pyszczku!!!
Nie zjeść zagubów w Drohiczynie, to jak nie skosztować śledzia nad Bałtykiem, czy oscypka w górach.
Nasza towarzyszka podróży, która była już tutaj poprzednim razem, specjalnie dzwoniła do lokalu dzień wcześniej (żeby na pewno były), a później wyciskała ze swojego autka maksymalne parametry (żeby koniecznie zdążyć przed zamknięciem).

Jeżeli jesteście już na Podlasiu, w żadnym wypadku nie omijajcie tego miasteczka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz