wtorek, 15 czerwca 2010

Fafik's travels 4 - Rosja: Petersburg




Miasto, które tym razem było mi dane zwiedzać, zmieniało swoją nazwę, jak miesiączkująca dziewczyna majtki, a przecież jest stosunkowo młode (307 lat).
Petersburg
Piotrogród
Leningrad
Sankt Petersburg
nazywane też: Petropolisem, Piterem lub Wenecją Północy.
Założone przez zafascynowanego Europą Zachodnią, cara-golibrodę Piotra I,

u ujścia jednej z najkrótszych, a zarazem największych rzek europejskich - Newy, wypływającej z największego jeziora kontynentu - Ładogi.
Jest najdalej wysuniętym na północ miastem tej wielkości.
Jego rozmach i ogrom autentycznie przytłaczają, a jeżeli dodać do tego białe noce, kompletnie rozstrajające zegar biologiczny, to turysta może poczuć się lekko… oszołomiony.

Fakt, że zostało wybudowane na niestabilnym, bagiennym podłożu, notorycznie zalewanym przez powodzie, daje obraz triumfu człowieka, a szczególnie Ruska nad przyrodą.

Nie dziwi zatem, że wiele państw na widok takiej potęgi lało pod siebie ciepły mocz i spieprzało skowycząc gdzie pieprz rośnie.
No chyba, że to byli harde Polaczki, przez co byli kilkakrotnie, „pacani” po pupie dla przykładu ;-)

Wielka Historia, mocno odcisnęła tutaj swoje piętno.
Petersburg był stolicą carskiej Rosji, a w 1917 roku, wystrzałem z „Aurory”, dano sygnał do rozpoczęcia Rewolucji Październikowej, która odmieniła oblicze tej ziemi.

Nie bez powodu zmieniono nazwę na Leningrad, bo przechadzając się jego uliczkami, co trzecia kamienica ozdobiona jest tablicą, że był w niej Lenin;-)
Przez co w wyobraźni odmalował mi się obraz Ojca Rewolucji, jako nieroba i bumelanta, który mieszkał sobie tu i tam u znajomych i z tego lenistwa podburzał prosty lud.


Metropolia usytuowana jest na kilku wyspach, połączonych zwodzonymi mostami

oraz pięcioma! liniami, najgłębszego na świecie metra.

Wjeżdżając w jego czeluści miałem wrażenie jakbym wkraczał do tolkienowskiej Morii.

Najbardziej atrakcyjna część miasta, jest kwadratem około 4 na 4 kilometry, także spokojnie da się wszystko zwiedzić na piechotę, tylko potrzeba na to kilku dni, żeby uczynić to dobrze ;-)
Jeżeli nie mamy ochoty na sen w nocy, jesteśmy niestety w zwiedzaniu ograniczeni tylko do jednej wybranej wyspy, gdyż metro nie jeździ, a mosty podniesione, żeby wielkie statki mogły przemknąć przez miasto.

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle relacje budzące zazdrość!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mnie skręca w brzuchu, jak psisko jeździ beze mnie.
    Wyjątkowo do Petersburga wyprawa była wspólna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moja wina, że jestem na tyle pakowny i mogę się zmieścić u każdego w kieszeni ;-p

    @Maciej - Thx za uznanie.
    Polecam kiedyś wyprawę w tamte rejony, w ramach alternatywy egipsko-tureckiej.
    Wcale nie jest tak drogo, bo życie tam kosztuje tyle samo, najdrożej wychodzi lot samolotem, ale można się przecież pociągiem przetelepać chyba odrobinę taniej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zbyt wygodnicki na pociąg. Czekam aż wybudują lotnisko w Lbl, to wtedy może uda mi się zjawić na BFK.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co racja to racja.
    Skoro wydawca komiksów funduje wszystko, łącznie z przejazdami, po co tłuc się pociągiem, skoro samolot zza płota lata ;-)
    3mam kciuki za expresową finalizację budowy lotniska w Lublę.

    OdpowiedzUsuń