poniedziałek, 21 czerwca 2010

Fafik's travels 4 - Rosja: Wielkie żarcie w Petersburgu


Chodząc po mieście można porządnie zgłodnieć, więc trzeba czasem coś zjeść.
Jestem zwolennikiem idei, która mówi że jeśli wlazłeś między wrony, musisz szamać tak jak one, dlatego w Petersburgu starałem się spożywać tylko regionalne dania.

Jedzenie rozpoczęło się już w samolocie, gdzie mój Pan dostał zwykłą kanapkę, tak jak reszta pasażerów, natomiast ja podczas rezerwacji biletu, zamówiłem sobie jedzenie żydowskie.

Otrzymałem coś sałatkopodobnego z tuńczyka, podane z macą i listem od rabina, że to co spożywam na 100% jest koszerne ;)
Wyglądało i smakowało toto jak karma dla psa, więc chyba nikt się nie dziwi, że smakowało mi bardziej niż pańska buła ;-)

W Hotelu postanowiłem zasięgnąć języka u tubylca (w końcu zazwyczaj wie najlepiej o takich sprawach), czyli recepcjonistki, gdzie tutaj najlepiej zjeść ruskie żarcie, w miarę przyzwoitej cenie.
Miła Pani poleciła dwie restauracje: Czechow

oraz Idiot.

Generalnie obydwie są w podobnym klimacie, stylizowanym na dziewiętnasty wiek, jednak ta pierwsza odrobinę bardziej mi się spodobała, może dlatego że poszedłem do niej najpierw.

W jednym z okien, przerobionych na klatkę, fruwają śliczne kanarki.
Odrobinę było mi ich żal, bo w większości rosyjskich knajp nie ma wydzielonego miejsca dla palaczy, więc dusiłem się razem z nimi w tytoniowych kłębach dymu.

Absolutnym rosyjskim klasykiem kulinarnym są bliny z kawiorem.
Podane z gęstą śmietaną, siekaną cebulką, koperkiem i plasterkiem cytryny do skropienia rybich jajek.
Chłopskie danie, które słusznie trafiło na salony.
NIEBO W PASZCZY!!!
Może wyjdę na prościucha, ale zdecydowanie bardziej wolę czerwoną ikrę (uwielbiam gdy duże jajeczka pękają między zębami, rozlewając gęstą, słonawą zawartość na języku), od klasycznego, czarnego, maleńkiego, o wiele droższego, jesiotrowego kawioru.

Kolejne proste danie to plastry podwędzanej, grubej słoniny (w Polsce już chyba zapomniano jak się świniaki tuczy), serwowane z selerem naciowym, buraczkami, słodką papryką, szczypiorem, koperkiem, a jakże i kawałkami ciemnego pieczywa.
Ślinka mi kapie na wspomnienie rozpływającego się w ustach tłuszczyku.

W "Idiocie" robili deser, który również jest rewelacyjny w swej prostocie.
Syrniczki, czyli coś w rodzaju naszych racuchów, robionych z twarogu, rodzynek i pomarańczowej skórki, odrobinę posypane cukrem pudrem, na talerzu pojawia się też gęsta śmietana i miód.
PYSZOZA!!!

Będąc tutaj, znów niestety potwierdziła się zasada, że słynny z jakiegoś powodu lokal, niekoniecznie jest dobry.
Zazwyczaj jedzie on na swojej zamierzchłej sławie, serwując klientom jakieś obrzydliwe, małe i drogie paskudztwa.
Tak było przy okazji Kawiarni Literaturnoje, w której kawy nie zdołałem dopić do końca, a leguminopodobny deser, jakby mógł to sam zawyłby do księżyca nad swoją miernością.
Nie dziwi mnie zatem, że wychodzący stąd Puszkin, dał się chwilę później zabić w pojedynku.

Jeżeli komuś, z jakiegoś powodu nie pasują rosyjskie, proste dania, może iść do lokalnej, świetnej susharni, o swojsko brzmiącej nazwie "Dwie pałeczki".
Właściciele żeby jakoś wyróżnić ją w tłumie podobnych knajp, znaleźli dość oryginalny sposób:
- wszyscy kelnerzy mają wypisane na czerwonych koszulkach, własne sentencje;
- w lokalu bez przerwy lecą przyrodnicze filmy o ptakach;
- na zakąskę serwują zielone jabłka;
- kabiny WC są dwuosobowe ;D

Nie omieszkałem też popróbować tutejszych nalewek jak i zwykłych wódek.
Najbardziej smakowały mi te na bazie chrzanu i czerwonych borówek.
Niestety wszystkie miały jeden spory mankament, gdyż były solidnie "chrzczone" wodą. Czyżby Rosjanie uważali, że przyjezdni mają aż tak słabe głowy ;>

Obsługa w restauracjach jest bardzo miła i mniej więcej zna język angielski, a nawet jeśli ktoś na dzień dobry nie kumał engliszu, to zaraz przysyłał kompetentniejszą osobę.
Zwyczajowo zostawia się 5% napiwki, jednak gdy nie ma się odliczonej kasy, to jeżeli chce się zwrot nadwyżki, nie powinno się dziękować przy oddawaniu rachunku. Dziękując daje się kelnerowi do zrozumienia, że cała reszta jest jego napiwkiem.

Generalnie żywienie w restauracjach jest drogie, a w Petersburgu wyjątkowo, dlatego warto pójść sobie do lokalu jednorazowo w ramach poznawczych.
O wiele tańsze i równie smacznie jest pójście do zwykłego spożywczaka czy marketu, zakup bochenka chleba, puszki kawioru, kubeczka śmietany i flaszki wódki.
Koszt całości, to jedzenie jednej osoby w restauracji, a w tym przypadku objedzą i upiją się dwie lol

1 komentarz: