niedziela, 10 czerwca 2012

Sztuka rozumienia sztuki

Autor - Justyna Czerniak
Odkąd zacząłem prowadzić bloga, moja styczność ze światem i światkiem kultury, a dokładniej artystyczną bohemą stała się bardziej intensywna (wcześniej była zerowa).
Generalnie na temat tzw. artystów mam wyrobione zdanie od bardzo dawna. Zazwyczaj są to emocjonalni popierdoleńcy i mniej lub bardziej groźni psychopaci, którzy najczęściej mają wysokie mniemanie o sobie. Jeżeli do tego dołożyć niezrozumienie ze strony "maluczkich" (szarych odbiorców), co wywołuje frustrację, to obraz takiego ludzika jest dość żałosny.

W mijającym weekendzie gościłem w Krakowie oraz w Rawiczu (trzeba było z pewnym osobnikiem o artystycznej duszy wyjaśnić sobie pewne niepozrozumienia, które ostatnimi czasy zaczęły dość mocno ciążyć na naszym życiu codziennym), gdzie miałem okazję wejść w sztukę każdym zmysłem.
Dotknąć delikatnie,
pomacać,
rozsmakować się,
skonfrontować osobiście,
a także posłuchać i powąchać.

Mimo tak intesywnego obcowania ze sztuką, z przykrością muszę stwierdzić, że albo brak mi otwartości i trzeciego oka, żeby w tych wytworach dojrzeć głębię, albo po prostu jej tam brak.
Zawsze uważałem, że Sztuka przez duże S, musi w odbiorcy wywołać emocje (obojętnie jakiego rodzaju), musi ruszyć, dotknąć jakiegoś czułego punktu wewnątrz, musi płynąć z serca do serca (może tutaj tkwi problem, bo posiadam ino lodowy okruszek).
Skłamałbym, gdybym napisał że na jednej i drugiej wystawie nie znalazłem kompletnie nic, co by mnie nie ruszyło.
Niestety były to baaardzo sporadyczne przypadki. Zdecydowana większość to prace z przedszkola albo emocjonalne wydmuszki.

Rok temu wspominałem, że na kimonkowym wernisażu, wywiązała się gorąca dyskusja w kwestii źródła sztuki. Spór był tak ostry, że nie znaleziono żadnej nici porozumienia i nie dość tego kładzie się ona mrocznym cieniem do teraz.
Co jest Sztuką, a co już nią nie jest?
Osobiście uważam, że definitywnie definiującym jest Odbiorca, a nie Twórca.
Można robić rzeczy piękne, perfekcyjnie wykonane, ale kompletnie bez duszy, można też tworzyć koślawo i byle jak, ale z głębokim przesłaniem.
Ot kolejna zagadka istnienia, która strona ma rację?
Miałem jeszcze machnąć jakąś recenzję z dochodzenia do Formy, ale uznałem że nie znam się na tym (może Fafik coś naskrobie).
Byłem tam tylko zwykłym gościem (dzięki uprzejmości Tomka Bzdęgi), ale nie byłbym sobą gdybym przy okazji nie wykombinował jakiegoś perFORMAnce'u,
który dla innych pokoleń uwiecznił w swoim filmiku Kimonek.

Spieszę z wyjaśnieniem wizji "artysty" ;DDD
Otóż z racji tego, że wystawa odbywała się w Boże Ciauo, a także dzień przed rozpoczęciem Ełro w Polsce, całą drogę do hamkidowych chrabąszczy, wysypałem biało-czerwonymi płatkami kwiatów.
Potajemnie przysłuchując się reakcjom przechodniów, chyba się podobało, a na pewno rzucało w oczy ;)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz