piątek, 7 maja 2010

Fafik's travels 3 - Lublin: Restauracja Tamara Cafe (de Paris)

Tym razem przypowieść, jak rewelacyjne restauracje stają się zwykłymi knajpami.

Lublin pomimo tego, że znajduje się w Polsce Be...zklasowej ma to szczęście, że jest tam kilka bardzo dobrych jadłodajni.
Lokal Tamara Cafe znam około 3,5 lat. Znajduje się w ścisłym centrum miasta, przy Krakowskim Przedmieściu.

To tutaj właściwie zaczęła się moja gastronomiczna przygoda w wersji De Luxe.
Moje kubki smakowe otworzyły się na zupełnie nowe doznania i najdziwniejsze połączenia potraw, z których chyba najdziwniejszą była tarta z gruszką i serem pleśniowym.
Pierwszy raz jadłem w tym miejscu rewelacyjną potrawę na upalne dni - ceviche.
Dzięki temu, że restauracja jest lubelskim przedstawicielem winiarni Marka Kondrata, zacząłem być domorosłym kiperem ;)

W przytulnych, piwnicznych pomieszczeniach, przyozdobionych reprodukcjami obrazów Tamary Łempickiej,

lub w zacisznym ogródku,

można spędzić urocze popołudnie lub wieczór ;)

Wracałem tutaj regularnie, a kuchnia prowadzona przez Piotra Kwiatosza cały czas utrzymywała stały, wysoki poziom.
Niestety, mniej więcej od zeszłego roku, menu zaczęto układać w ten sposób, aby przypodobać się pospolitym, "schabowym" gustom (być może wymyślne potrawy nie sprzedawały się zbyt dobrze).

Taka kolej rzeczy jeszcze mnie zbytnio nie zmartwiła, ponieważ zachowała się w szczątkowej wersji "Karta smakosza", a dodatkowo we wtorki organizowany jest "Dzień smakosza".
Jednak podczas mojego ostatniego tam pobytu, wszystkie potrawy jakie zamówiłem, były źle przygotowane lub źle doprawione, co się nigdy wcześniej nie zdarzyło, a to niestety jest DRAMAT!!!

Mój plan zachwalania kolejnego, zajebistego lokalu legł w gruzach, Gastronauci ocenili go ciut powyżej średniej.
Poziom serwowania dań utrzymany jest wysoko - miła, wykwalifikowana obsługa, dwa rodzaje "czekaczek", czyli czegoś na ząb, na dobry początek,

dodatkowo intermezzo, czyli przegryzka między potrawami.
Natomiast z poziomem serwowanych dań jest od teraz różnie:
pyszne są zupy, a szczególnie chłodnik;
przystawki (carpaccio jest wzorcowe - to na obrazku w linku takie nie jest ;-P);
w daniach głównych - niestety, równia pochyła ;/

Ceny są dość wysokie, ale wcześniej przynajmniej wiedziałem za co płacę.

Dlatego

dam Tamarze ostatnią szansę, a Was zapraszam tam, abyście wyrobili sobie własną opinię.
UPDATE 14.12.2010.
W listopadzie bieżącego roku Tamara zamknęła swoje podwoje na jakiś czas celem odświeżenia wizerunku.
Po kosmetyce nieznacznie zmieniła się nazwa - Tamara Cafe de Paris.
Zatem poszedłem tam dzisiaj, aby dać jej obiecaną ostatnią szansę ;)
...
Przykro mi bardzo, ponieważ temu lokalowi już podziękuję za napychanie bandziucha.
Wystrój w założeniu ma nawiązywać do słynnego Moulin Rouge, w rzeczywistości wygląda jak burdel, a właściwie to bardziej jak nieudana dekoracja studniówkowa.
Wszędzie czerwono, jakieś tiule i szyfony, boa z piór oraz podwiązki na stole.
Kompletne pomieszanie stylów i muzyki sączącej się w tle, a także kelnerki pląsające w komicznych (chyba chodziło o kabaretowe) strojach.

O samym żarciu nie warto wspominać.
Najzwyklejsze jedzenie, próbujące aspirować do czegoś wyższego.
Przy okazji po raz kolejny potwierdziłem swoje kulinarne doświadczenie odnośnie muszli św. Jakuba, o którym rozpisywałem się tutaj.
Małże te nie nadają się do spożycia po uprzednim mrożeniu, a tylko takie są dostępne w naszym kraju!!!
Jakkolwiek restaurator by Was zachęcał słownie lub na piśmie do ich spożycia - nie zamawiać!!!
Chyba że ktoś lubi pożuć kauczuk ;)
Tego typu mięczaki należy spożywać w miejscu ich połowu, czyli świeże.
UPDATE 12.04.2011.
Tamara Cafe już nie istnieje.

1 komentarz:

  1. Polska B to mit, chyba że jest stanem czyjegoś umysłu

    OdpowiedzUsuń