wtorek, 2 listopada 2010

Fafik's travels 9 - BET: Chorwacja - FKK Ulika

Źródło: skogar.de

Chorwacja znana jest jako europejska kolebka kempingów naturystycznych, profesjonalnie nazywanych FKK, od niemieckiego konglomeratu słów Freikörperkultur, co na uniwersalny język angielski, tłumaczone jest jako Free Body Culture.
Łącznie w kraju jest 12 kempingów, z czego na Istrii 7, w Kvarnerze 3, w Dalmacji 2. Wyznaczonych jest także 17 oficjalnych plaż naturystycznych, które stanowią część plaż przy hotelach i kempingach.
Jednak naturystów można spotkać także po za FKK, często nawet w dość zatłoczonych miejscach. Nikogo to nie dziwi i nikt się nie oburza.
Powszechnie praktykowanym zwyczajem jest opalanie się pań bez górnej części kostiumu.
Żeby poczytać odrobinę o naturystycznej filozofii można cofnąć się do tego wpisu.

Najbardziej znane (kultowe) ośrodki znajdują się oczywiście na Istrii i są to:
Polaris niedaleko Poreca,
Valalta koło Rovinj'a
oraz najsłynniejsza Koversada, z której najprościej dostać się z Vrsaru.
Dwa ostatnie znajdują się na przeciwległych brzegach chorwackiego fiordu zwanego Kanałem Limskim.

Jeżeli decyduję się na wypoczynek polegający na leżeniu plackiem i pluskaniu się w wodzie, staram się wynajdywać miejsca mniej oblegane (sławne).
Taki jest autocamping Ulika (w istryjskiej gwarze znaczy oliwka), zajmujący półwysep znajdujący się jakieś 5 km (12 km szosą) w linii prostej od Poreca.
Okres funkcjonowania: 16/04 do 10/10.



Na ogrodzonym terenie jest pełne zaplecze kulturalno-gastronomiczne, zatem nie ma potrzeby opuszczania tego miejsca ani na krok (jeżeli ktokolwiek wytrzyma codzienne nicnierobienie).
Przy okazałym wjeździe, ze szlabanami (obowiązują przepustki),
Źródło: kroistra.de

po prawej stronie, znajduje się budynek recepcji z kawiarenką internetową.
Źródło: bilder.krolada.de

Dalej znajduje się właściwy teren campingu, porośnięty oliwkowo-piniowo-dębowym gajem, podzielony na strefy z domkami,
Źródło: camping.hr

dla camperów, przyczep campingowych, namiotów.

Są tutaj sklepy, salon masażu, restauracje i bary, w tym mój ulubiony w samym centrum półwyspu, serwujący rewelacyjne, chorwackie żarcie, w przyzwoitej cenie,
Źródło: photoforum.istria.info

korty tenisowe, pole do minigolfa oraz buli, boiska do gry w różne piłki, plac zabaw,
Źródło: adriaforum.com

odkryty basen ze słodką wodą,
Źródło: forum.kroatien-tipps.de

Źródło: croatia-tourizm.info

Źródło: yasni.co.uk

marina oraz jakieś dwa kilometry skalisto-kamieniestej plaży.
Źródło: panoramio.com

Źródło: croatia.hr

Polacy przyzwyczajeni do złocistego, bałtyckiego piasku narzekają na chorwackie skały. Moim zdaniem leżenie na ciepłych głazach może nie należy do najwygodniejszych na świecie, jednak ma jedną wielką zaletę, mianowicie po zejściu z plaży nie musimy wygrzebywać z każdego zakamarka naszego ciała ton piasku ;)

Jest nawet spory wydzielony areał, przeznaczony dla wypoczynku zwierząt (z plażą i prysznicami).
Źródło: zapomniałem ;/

Po całym obszarze poruszmy się oczywiście na golasa.
WSPANIAŁE UCZUCIE!!!
Wyjątkami od reguły są wizyta w sklepie (nie ma zbytnio gdzie schować portfela), barze (ze względów czystohigienicznych wypada mieć, chociaż ręcznik pod tyłkiem) oraz wieczorne spacery (chłód).
Punkty sanitarne nie mają podziału na strefy kobiece i męskie, bo po co ;)
Największy ból jest wtedy, gdy po tygodniu takiej swobody trzeba znowu wciągnąć łachy (wszystko drapie, swędzi i uwiera).

Polaków jest jak na lekarstwo (brak w naszym ultrachrześcijańskim narodzie normalnego postrzegania nagości), najwięcej jest Niemców (Chorwacja to kolejny niemiecki land), Austriaków, Włochów i Słoweńców (stosunkowo niewielka odległość).

Jeżeli ktoś ma jeszcze mało informacji na temat tego campingu, to zapraszam na forum o Chorwacji, do tego tematu.

Generalnie jest całkowity zakaz robienia zdjęć, jednak wcześnie rano lub wieczorem nikt zbytnio nie oponuje, po za tym za dnia jeżeli robimy fotki nie naruszając intymności współplażowiczów, też nikt nie robi problemów.
Zatem teraz kilka własnych zdjęć na zakończenie naturystycznej relacji.

Nasz mały namiocik prezentował się wyjątkowo skromnie na tle sąsiednich siedzib.

Rozbiliśmy go prawie że nad brzegiem morza, także do snu kołysał nas pobliski szum fal.

Miejsce zamieszkania należy oznaczyć takim znaczkiem.

Podczas gdy Panek na rozpalonych kamieniach wytapiał zwały tłuszczu z opasłego cielska,

moczył się w słonej wodzie w poszukiwaniu morskich skarbów,

z których kiedyś przy wolnej chwili zamierza zrobić pamiątkę z pobytu (jakiś naszyjnik lub inny badziew)
lub grał z powodzeniem w minigolfa na lazurowym tle,

ja obserwowałem kormorany suszące się na skałach

albo próbowałem nawiązać nić przyjaźni z krabami zamieszkującymi sosnę ocieniającą nasz domek.

Jutro ostatni chorwacki wpis (nawet pisząc o tym jakoś mi smutno i nostalgicznie).
Byle do lata ;D
Na pożegnanie piosenka, która nie wiedzieć czemu, kojarzy mi się z pobytem w Chorwacji i za każdym razem jak ją słyszę to przed oczyma ukazują się obrazy: błękitne wody, błyszczący marmur, czerwone dachówki, oliwne gaje, winnice i pachące pola lawendowe.

Źródło: cronatur.com

1 komentarz:

  1. Ech, jak w raju :)
    Może uda się zameldować w Ulice w przyszłe wakacje...

    OdpowiedzUsuń