piątek, 10 grudnia 2010
Komiksowa dekada - 2004
W moim rankingu Post nadal dzierży pałeczkę pierwszeństwa publikując legendę komiksu włoskiego „Corto Maltese” Hugo Pratta, czy „Kota Rabina” Sfara.
Ten drugi album zastępuje „Morderstwa i tajemnice” w roli przekonywacza komiksowych malkontentów i robi to do teraz.
Oczywiście nie próbuję nikogo uszczęśliwiać na siłę, jednak osoby które wykazują choćby cień zainteresowania tematem, przekonywane są do komiksu właśnie tą prostą, filozoficzną historyjką o żydowskim kotku, narysowaną dziecinną, kolorową kreską.
Osieroconą po TM-Semicu niszę próbują zagospodarować dwa wydawnictwa: Mandragora oraz medialny potentat Axel Springer z serią Dobry Komiks.
Daję się zarazić tym entuzjazmem, szczególnie przez tego drugiego gracza.
Każdy czwartek był dla mnie wtedy podwójnym świętem, celebrowanym nabyciem w kiosku „Przekroju” (wtedy ukazywał się w ten dzień) oraz kolejnych superbohaterskich przygód.
Najbardziej kręcili mnie X-meni i na tej fali zainteresowania okupuję się w TM-Semicowe wydania.
Przez zawalenie rynku europejskim komiksem środka (księgarnie i empiki kompletnie nie panują nad tym, co się dzieje na półkach poświęconych obrazkowym historyjkom) upadają lub wycofują się z ich wydawania kolejne wydawnictwa.
Chwała Motopolowi, że pofatygował się dokończeniem „Rorka” (nie licząc ostatniego tomu).
Większość z wydanych wtedy rzeczy wylądowała później w Taniej Książce.
Wytrenowany portfel nagle odczuł ulgę jednakże nie na długo, gdyż żeby nasycić chorobliwy głód, zaczynam kupować niektóre mangi ;)
Właściwie skupiam się tylko na klasykach: „Dragon Ball”, „Akira”, „Ghost in the shell”, „Eden” i „Hiroszima 1945”.
Z pojedynczych albumów wydanych w tym roku interesujące są:
„Pro” – przekomiczny pastisz rajtuziaków,
„Rising Stars” – , również o superbohaterach (bardziej na poważnie) – niedokończona miniseria,
„Zemsta hrabiego Skarbka” – Rosiński zamienia rysowanie na malowanie,
„Odmieniec” – słowiańska odpowiedź na Hellboya,
„Rewolucje” – dziwne seampunkowe opowieści w pastelowych barwach,
seria „Calvin i Hobbes” – inspirująca mnie do lepienia zabawnych bałwanów ;)
Oprócz kupowania komiksów, po raz pierwszy postanawiam zobaczyć festiwal komiksowy, a właściwie od razu trzy ;D
Zacząłem kolekcjonować rysowane kobiety, im bardziej nagie tym lepiej ;)
Pod koniec marca Warszawskie Spotkania Komiksowe.
Bethea od Piotra Kowalskiego prezentuje się najbardziej okazale.
Na początku maja Trójmiejskie Spotkania Komiksowe festiwal, który wspominam najmilej z wszystkich, w jakich miałem okazję uczestniczyć do tej pory.
Odbywał się na uniwersyteckiej stołówce w oparach smażonych naleśników i parującej pomidorowej.
Bardzo kameralny, fantastyczny zjazd fanów komiksu, podczas którego odbyły się warsztaty rysowania prowadzone przez Filipa Myszkowskiego oraz bitwy komiksowe z tematem wiodącym „Stołówka”.
Wygrał bodajże Marek Lachowicz z Człowiekiem Paroovką, jednak w późniejszej licytacji nie miał sobie równych Mateusz Skutnik.
Boże jak żałuję, że nie starczyło mi kasy!!! ;D
Na osłodę przywiozłem najpiękniejszą graficzkę z mojej kolekcji, rysowaną na kolanie, na wymiętolonej, zeszytowej kartce przez Rafała Gosienieckiego (obecnie robi karierę w dalekiej Japonii).
Jego mechaniczna tancereczka z albumu „Pattern” wymiata!!!
Jesienią (jak zwykle w pierwszy weekend października) udałem się na Międzynarodowy Festiwal Komiksu do Łodzi.
Gwiazdami byli Marvano
i przesympatyczny Stan Sakai.
Z Polaków chyba najbardziej graficznie zaskoczył mnie Hubert Ronek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz