poniedziałek, 13 grudnia 2010

Komiksowa dekada - 2005


Niestety Post coraz bardziej staje się wydawnictwem-widmo.
Wszyscy myślą, że już padło, a ono niespodziewanie znowu coś wydaje (tak jest do teraz).
Jednym słowem - męka.

Skromniutkim komiksem „Blaki”, wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy z hukiem ląduje w gronie niezbyt licznych polskich wydawców.

W przyszłości razem z Kulturą Gniewu, która z jednoosobowego projektu, przekształca się w trio, łapiąc tym samym wiatr w żagle, sięgając po zagranicznych twórców, będą nadawali ton w promowaniu ambitniejszych pozycji.
Muszę jednak przyznać, że początkowo polityka wydawnicza Timofa była dla mnie bardziej niż dziwna.
Publikowanie jakiś „Wacianych Kaflików…” czy „Gangów Radomia” na kredowym papierze stanowiło swego rodzaju kuriozum.
Jak się okazuje, nie byłem odosobniony w takim osądzie ;)

Dodatkowo wśród nowych wydawców melduje się Taurus Media z najlepszą serią wydawaną do dzisiaj – „Żywe trupy”, czy ślicznym albumem o bitwie pod Termopilami Franka Millera – „300”.

Mandragora sama sobie zaczyna kopać grób.
Po pierwsze wydając kolekcjonerskie trejdy tego, co wcześniej wypluła w formacie zeszytowym, po drugie wyprzedając te zeszyty za bezcen na Allegro i w Taniej Książce.
Takich świństw czytelnikom się nie robi i chociaż częściowo próbuje się zrehabilitować wydając nagrodzony we Francji komiks Polaków – „Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona” oraz superbohaterskie Essentiale.
Koniec końców dogorywa marnie dwa lata później.

Egmont formatuje serię Mistrzów Komiksu, od teraz ma być bardziej elitarnie, ekskluzywnie, w limitowanych nakładach, wysokiej cenie i ogólnie fafarifa.
Na pierwszy ogień idzie oszalały Batman w „Azylu Arkham

Cud, miód, ultramaryna!!!

Komiksowy strumień świadomości Moebiusa – „Feralny Major”, również (słusznie) trafia do tej serii.

Z tegorocznych festiwali zaliczam tylko warszawską WSKę, a najfajniejszą zdobyczą jest topielica od Marka Oleksickiego.

2 komentarze:

  1. Podjąłeś temat "timofowej kredy". Masz rację. Kreda nie jest dobrym papierem na którym można wydawać wszystko. Niesłusznie jest traktowana jako wyznacznik luksusu. "Timofowa kreda" to synonim takiego "nowego xero" ery cyfrowego druku.

    Z drugiej strony masz choćby KG, która dobiera format i rodzaj papieru w zależności od komiksu.

    OdpowiedzUsuń
  2. W odróżnieniu od anonimowych Zosiek nie uważam, że kreda jest luksusowa.

    Po prostu nie każdemu komiksowi ona służy.
    Odbija światło, "palcuje" się i czasami zostawia ślady na spoconych z wrażenia palcach ;)

    Moim zdaniem im bardziej efektowny (głównie kolorystycznie) album tym bardziej ta nieszczęsna kreda mu służy.
    Natomiast wiele komiksów (m.in. te które wspomniałem) prezentuje się na niej paskudnie.
    Bardziej zyskałyby na zwykłym papierze.

    Kwestii ekonomicznej nie poruszam (nie znam się).
    Zdaje się że Holcman czy Timof rozwiewali gdzieś mity na temat horrendalnej ceny kredy, twardych opraw i ogólnego wydawania komiksów.

    Jakość wydawania komiksów przez KG - Mistrzostwo Polski ;D
    Choć tak jak każdemu, zdarzają im się niewielkie potknięcia.

    OdpowiedzUsuń